Fairy Tail: Piękne i Bestia | By : Ormael13 Category: Misc. Non-English > Anime Views: 941 -:- Recommendations : 0 -:- Currently Reading : 0 |
Disclaimer: Fairy Tail i wszelkie postacie tam występujące są własnością Hiro Mashima. Nie mam żadnych zysków z pisania tego fanficka. |
Pełny opis fanfica: Człowiek zmieniający się w dzikie zwierze, człowiek wyrzekający się wszystkiego aby poprawić swoją przeszłość, człowiek wyrzutek z powodu wyglądu i człowiek zamieniony w potwora. Czy to przeznaczenie czy tylko jakiś kosmiczny żart, że się wszyscy spotkali?
Piękne i Bestia
Rozdział 1: Nić przeznaczenia
Przeszłość...Teraźniejszość...
Przeszłość...
Żadne nie może istnieć bez pozostałych...Przeszłość, którą chciała zamienić w piękne wspomnienia z matką i przyjaciółmi...Teraźniejszość, w której poszukiwała kluczy do przywrócenia światu największego horroru...
Przyszłość...nie wszystkie wersje przyszłości, które mogły się zdarzyć a jednocześnie nie...
Kolejny raz nabrał powietrza i wypuścił szeroki strumień lodu przed siebie próbując trafić wciąż odskakującą drobną istotę przed sobą. Wylądowała na jednym z bardziej płaskich kawałków lodu aby niemal bez chwili wytchnienia skoczyć ponownie. Kolejny lodowy oddech minał ją i tylko pozostawił kolejny zamrożony pas.
"Nie uciekniesz przede mną," rozległ się głośny bas, który został dodatkowo wzmocniony poprzez odbijanie się od kilkunastu większych części kawałków lodu. Zakryła uszy ukrywając się za jednym z większych kawałków, który pod wpływem echa zaczał się kruszyć.
"Znalazłem ciebie," potężna łapa zgniotła pochyloną lodową iglicę i kiedy podniósł ją nie zobaczył nic poza kawałkami lodu.
"Nie," odpowiedział mu kobiecy głos odbijajacy się echem wokół.
"Nie rozumiesz dziecko," spokojnym głosem powiedział błekitnołuski olbrzymi skrzydlaty gad. "Jestem znacznie starszy i potężniejszy niż nawet ten tak zwany mój potomek," w tym momencie spojrzał w bok w kierunku podobnego olbrzymiego gada z olbrzymim lodowym soplem wystającym wprost z jego torsu. Jego ciało zastygło w pozie zdradzającej walkę do końca. Przednie kończyny wciąż kurczowo zaciśnięte wokół wystającego kolca a skrzydła wciąż osłaniające dwa mniejsze kawałki lodu, na które było widać odciśnięte ślady istot wzrostu człowieka. Wszelka krew, która wcześniej ściekała z każdej rany dawno temu już zamarzła tworzać carmazynową taflę lodu wokół olbrzymiego trupa.
'Nie słuchaj go,' rozległ się delikatny, kojący głos w jej głowie. 'Nie po to pozostali zabójcy oddali swoje życia abyś i ty podzieliła ich los...'
Przemykając pomiędzy kolejnymi schronieniami ukratkiem rzuciła spojrzenie wokół. W jednym miejscy na skupieniu wielu niewielkich lodowych kolców wciąż spoczywały zamarznięte obecnie kawałki ciała należące wcześniej do człowieka tak zmasakrowane, że trudno było rozpoznać czyje były. Z najwyższego wciąż powiewała resztka długich złotych włosów. W innym miejscu leżała górna część ciała małej niebieskołosej dziewczynki. Jej oczy na zawsze zamarły w wyrazie zaskoczenia.
"Spójrz prawdzie w oczy. Jesteś ostatnia i niedługo dołaczysz do swoich przyjaciół," ze spokojem mówił kiedy zmiażdzył kolejny kawałek lodu, które służył jej przed chwilą za tymczasowe schronienie i jednocześnie mającym w sobie kolejne ciało. Po roztrzaskaniu zmrożone kawałki ciała potoczyły się wokół. Przy nodze purpurowłosej kobiety zatrzymała się głowa mężczyzny o różowych włosach ale szybko odwróciła wzrok aby nie wpatrywać się w puste oczy.
'Każdy z nich poświęcił się abyś miała tą jedyną szansę na zadanie ciosu i zakończenie tego horroru,' ponownie odezwał się kojący głos. Zaczeła otaczać ją wielobarwna aura, która przykuła uwagę jej przeciwnika.
"Wciąż trzymasz się nadzieji, że możesz mnie pokonać?" roześmniał się na pełny łos kiedy jego oczy zalśniły czerwienią a całe ciało otoczyła ciemna poświata mieszająca się z błękitną.
Jeszcze raz spojrzała w kierunku pobliskiego lodowego obelisku, z którego wystawała całkiem zmrożona ręka i część twarzy blondwłosego zabójcy. Obok leżała urwana z wciąż prawie kompletnym kawałkiem kręgosłupa głowa czarnowłosego chłopaka.
"Nie trzymam się," wykrzyczała kiedy otaczająca ją energia zaczęła się koncentrować. Skoczyła na pobliski płaski kawałek lodu ignorując wystające z niej ramię z kilkoma metalowymi ozdobami i dłonią przypominającą metalowe ostrze. "Pokonam cię," dodała i zaczeła nabierać powietrza.
"Nie bądź tak pewna siebie," odparł całkowicie opanowanym głosem i również zaczął nabierać powietrze.
"Mroczno-Świetlisty Ryk Lodowo-Ognistego Smoka," olbrzymi strumień ciemności, światła, lodu i ognia połaczonych w jeden skupiony atak poleciał wprost w stronę olbrzymiego monstrum przed nią kiedy opadła na kolana czując jak siły zaczynają ją opuszczać.
"Ryk Lodowego Smoka," niemal od niechcenia wypluł strumień lodu, który zderzył się ze zbliżającym do niego atakiem. Dłuższą chwilę trwało zanim olbrzymia eksplozja spowiła monstrum a ją odrzuciła daleko w tył. Odkrztusiła krew spoglądając nieznacznie w dół i widząc lodowy kolec wystający z jej torsu. Nie słyszała już głosu jej przeciwnika kiedy świat zaczął blaknąć i ciemnieć wokół niej...
"Jeszcze jedno pchnięcie," pomimo bólu jaki czuła dotarł do niej kobiecy głos. Zbierając kolejny raz pozostałe siły wykonała to co do niej powiedziała i chwilę potem w sali rozległ się donośny płacz. Usłyszawszy to położyła się wycieńczona na łóżku.
"Dobra robota. To dziewczynka," usłyszała ponownie kiedy przez półprzymknięte oczy patrzyła przed siebie i uświadamiając sobie, że siedząca obok niej osoba wciąż trzyma ją za rękę.
"Jestem z ciebie dumny," powiedział niskim głosem i pochylając się ucałował ją w policzek nawet na chwilę nie puszczając jej ręki. Obejrzał się w bok w kierunku kobiety trzymającej w ręku wciąż wrzeszczącą niewielką bezbronną istotę. "Jak ma się nasza córka?"
"Bardzo żywotna. Dawno nie widziałam tak energicznego noworodka i chyba zdaje się chce do swojej matki," odparła pielęgniarka i podeszła do do leżącej kobiety. Uważając aby nic się nie stało podała jej niewielkie zawiniątko. Purpurowłosa kobieta uwalniając swoją dłoń z uchwytu siedzącego przy łóżku mężczyzny objeła ramionami wrzeszczące dziecko, które niemal natychmiast ucichło i spojrzało swoimi brązowymi oczami w górę.
"Ma twoje oczy," powiedział kiedy nieco się nachylił tak aby mógł zobaczyć swoją nowonarodzoną córkę. Niemowlę na chwilę odwróciło wzrok od swojej matki spoglądając badawczo w stronę swojego ojca. Powoli aby jej nie przestraszyć zbliżył dłoń do jej policzka kiedy niemal natychmiast pokrył ją szron kiedy tylko oddech nowonarodzonej musnął ją nieznacznie.
"I ma twoją wrodzoną zdolność używania magii," odparła wciąż czując zmęczenie po porodzie.
"Zostawię was obie na razie same," odparł i wolno wstał. "Muszę zobaczyć się z moim ojcem i przekazać mu radosną nowinę," powiedział będąc już niemal w drzwiach sali.
Nie odpowiedział nic tylko spoglądając w jego kierunku kiedy opuszczał pokój. Czuła się dziwnie choć może właśnie tak się czuła jej matka, kiedy urodziła się.
Pare godzin później do pokoju wszedł ojciec dziewczynki.
"I jak ma się nasza maleństwo?" spytał kiedy usiadł na krześle obok łóżka.
"Bardzo dobrze. Choć już sprawia problemy," odparła.
"Jakie?" nieco zaniepojony spojrzał na swoją żonę.
"Nawet w trakcie karmienia potrafi niechcący używać swojej magi," powiedziała nie odrywając wzroku od trzymanego maleństwa.
"Ahh to," nieco zarumienił się i wstał. "Porozmawiam z ojcem na temat tymczasowego zapięczętowania jej magii. Przynajmniej do czasu kiedy przestaniesz ją karmić."
"Dziękuję kochanie."
"Myślałaś już nad imieniem dla niej?" spytał zatrzymawszy się przed drzwiami.
"Jedynym jakie przysżło mi na razie do głowy jest Ur," odpowiedziała.
"Jak twoja matka," zamyślił się na chwilę zanim nie uśmiechnął się. "Podoba mi się. Więc nasze maleństwo będzie nazywać się Ur."
Nie odparła nic uśmiechając się tylko lekko kiedy słyszała szelest zamykanych drzwi.
"Ciemność w tobie jest wielka. Jeśli nie pochłonie cię pierwsza możesz stać się znacznie silniejsza," niemal pozbawionym emocji tonem powiedziała Rigantona patrząc na niemal nikłą w porównaniu do niej postać stojącą naprzeciw.
"Nie pochłonie mnie," odparła pewnym głosem purpurowłosa młoda kobieta spoglądając w górę na olbrzymi spowity w ciemności skrzydlaty kształt.
"Trening nie będzie łatwy i chwila słabości będzie kosztować cię wszystko. Na to też się godzisz?" smoczyca spytała nieco straciwszy zainteresowanie w nikłym człowieku stojącym przed nią.
"Próbujesz mnie zniechęcić czy po prostu nie będziesz mnie w stanie nauczyć magi, którą słyszałam powinnaś znać smoku ciemności?" rzuciła jej zimne spojrzenie wyczekując odpowiedzi.
"Moje zamiary nie są twoją sprawą człowieku," lekko znudzona wydmuchneła niewielki czarny obłok, który powoli opadł. "Jednak wszystko musi mieć swoje miejsce. Oby twoje motywy nie znikneły jak ciemność kiedy dotykają ją pierwsze promienie światła."
"Moje motywy..."
"Myślę jak to jest odczuwać przyjemność będąc zabójcą smoków," odparła lekko zmęczonym głosem kiedy przesuwała swoje ręce tak, że obiema obejmowała jego głowę.
"Coś... trudnego do opisania," odparł. "Trudno znaleść słowa aby to opisać," powoli złączył ręce tak, że teraz obejmował ją kiedy leżała na nim.
"Wiele bym dała aby dowiedzieć się tego," odparła nieco poprawiając swoją pozycję ale nie na tyle aby ich ciała rozdzieliły się.
"Chiałabyś być zabójczynią smoków?" spytał delektując się jej bliskością. Jej nagim ciałem, które trzymał w ramionach. Jej zapachem, który tak kochał.
"Chiałabym abyś mogli trwać tak bez końca. A teraz dobranoc," ucałowała go i przymkneła powieki zasypijąc w miarę szybko. Przez chwilę patrzył na jej twarz zanim sam nie poczuł jak ogarnnia go senność i sięgając ręką chwycił leżącą niedaleko kołdrę i przykrył ich.
"Witaj piękna," powiedział kiedy już przerwała pocałunek.
"Witaj bestio," odparła będęc w wyjątkowo dobrym humorze. Zanim zdążyła cokolwiek dodać zobaczyła jak kula leżąca na pobliskim stoliku zaczeła lśnić.
"Wspominasz je czy tylko tak zawsze odpływasz na moment?" lekko kąśliwie spytała smoczyca.
"Nieważne," potrząsneła lekko głową. "To zaczynamy czy nie?"
"Taka niecierpliwa," nieco przysiadła pozwalając wspiąć się kobiecie na swój grzbiet i rozpostarła skrzydła powoli unosząc się w powietrzu. Z wolna poruszając skrzydłami odleciała w kierunku rysujących się na horyzoncie gór. Po godzinie może nieco dłużej wylądowała naprzeciw wejścia do olbrzymiej jaskini.
"Naciesz swoje oczy światem zewnętrznym bo nie prędko wrócimy na powierzchnię," powiedziała smoczyca zanim po chwili nie znikneła w środku. Kobieta wyjeła morskiej barwy kulę i połaczyła się z osobą na drugim końcu lini.
"Jak przebiega trening?" spytał mężczyzna.
"Zaraz go rozpocznę. Kiedy będę miała chwilę czasu odezwę się i zdam raport," odparła brązowooka magini.
"Dobrze," a moment potem rozłączył się.
"To zabójca smoków?" usłyszała głos Rigantony kiedy znalazła się wewnątrz pieczary.
"Co znaczy zabójca?" odpowiedziała pytaniem na pytanie.
"Zazwyczaj magowie są małymi dziećmi kiedy zaczynają się uczyć a ty nie wyglądasz na taką osobę. Więc to z powodu innego zabójcy smoków," mimo mroku panującego wewnątrz zauważyła lekkie zmieszanie na twarzy magini.
"Możliwe," odparła czując lekkie zakłopotanie.
"Pamiętasz pierwsze spotkanie ze mną i to co wtedy stwierdziłam?"
Zbliżał się wieczór kiedy zbliżała się ku pobliskim górom. Gdzieś pośród nich weług informacji jakie zdobyła powinien się wciąż znajdować smok lub przynajmniej tak twierdzili miejscowi mieszkańcy. Olbrzymi skrzydlaty gad, którego czasami któryś z nich widział w ciągu nocy przemykający niemal bezszelestnie ponad zabudowaniami. Zawsze kiedy noc była tam ciemna, że ledwo można było widzieć cokolwiek.
"Myślisz, że jest tu jakiś smok?" spytał lekko znudzony niebieskowłosy mężczyzna z tatuażem na prawej stronie twarzy.
"Jeśli jest to go znajdę," odparła purpurowłosa kobieta poruszając się cicho pomiędzy zaroślami powoli oddalając się od pobliskich zabudowań.
"Skoro tak twierdzisz," powiedział zanim jego projecja astralna nie rozpłyneła się zostawiając ją samą. Pare minut potem gdzieś nad nią rozległ się łopot skrzydeł. Zatrzymawszy się spojrzała w górę próbując dojrzeć cokolwiek na niebie. Księżyc był w nowiu więc było niemal całkiem ciemno wokół a także już nie docierały tu światła z niedaleko leżących zabudowań.
'Pokaż się,' pomyślała znów ruszywszy przed siebie wciąż słysząc gdzieś ponad głową łopot skrzydeł. Czasem dość daleko czasem bardzo blisko jednak nie zatrzymała się nawet na chwilę. Raport wspominał jak wieśniacy, którzy dojrzeli tajemniczą istotę zazwyczaj w straku kryli się lub próbowali uciekać.
"Dziwny zapach otacza ciebie," rozległo się gdzieś spomiędzy drzew na co zatrzymała się i puściła wolno przed siebie niewielką kulę, która zaczęła krążyć wokół.
"Jesteś jedną z nich czy...?" głos zawiesił się na chwilę kiedy naprzeciw kobiety zaświeciła się para zielonkawych oczu. Kula poleciała przed siebie przecinając tylko coś o konsystencji gęstej mgły zanim nie wróciła do dłoni kobiety.
"Nie wyczuwam w tobie tej magii jednak twój zapach jest tak podobny do nich," ślepia zgasły i ponownie usłyszała łopot skrzydeł. Kula uległa pomnożeniu i kiedy ponownie w pobliżu pojawiły się świecące ślepia poleciały w tamtym kierunku. Ponownie przeleciały jakby nic tam nie było jednak oczy nie znikneły tylko zdawały się zbliżać do magini aż zatrzymały się niemal przed nią. Jednak wciąż nie mogła dojrzeć nic poza niewyraźnym kształtem a teraz poczuła oddech na swojej twarzy.
"Nie na pewno nie jesteś jedną z nich ale twój zapach jest tak mocno przesiąknięty ich. Całkiem jakbyś..." ponownie zawiesiła głos.
"Jakby co?" w końcu przemówiła lodowa magini.
"A nie nic," tym razem zdawało się, że smok zachitotał. "Nieważne. Więc jakiś szczególny powód abyś mnie szukała?"
"Jesteś smokiem, który może nauczyć magi zabójcy?" jasno przedstawiła powód. Słysząc to smok oddalił się nieco tak, że nawet nie widziała oczu. Mijały minuty kiedy stała i nic się nie działo aż w końcu krzykneła. "Więc jednak nie."
"O nie," wokól niej pojawił się czarny kształt. "Po prostu to nieco zaskakujące aby ktoś tak wprost wyraził takie życzenie. Nie pamiętam nikogo w ciągu ostatnich kilku stuleci aby to zrobił. Jesteś interesującym człowiekiem." Ponownie przed nią pojawiła się para zielonkawych oczu, "Jak cię zwą?"
"Ultear Milkovich," odparła magini czasu.
"Jeśli twoja postanowienie jest mocne wróć tu w ciągu dwóch, trzech tygodni," kształt zaczął się rozwiewać. "Wtedy ja Rigantona ocenię czy nadajesz się na moją uczenicę."
Po tych słowach smoczyca bezszelestnie odleciała zostawiając Ultear samą pośród drzew.
While AFF and its agents attempt to remove all illegal works from the site as quickly and thoroughly as possible, there is always the possibility that some submissions may be overlooked or dismissed in error. The AFF system includes a rigorous and complex abuse control system in order to prevent improper use of the AFF service, and we hope that its deployment indicates a good-faith effort to eliminate any illegal material on the site in a fair and unbiased manner. This abuse control system is run in accordance with the strict guidelines specified above.
All works displayed here, whether pictorial or literary, are the property of their owners and not Adult-FanFiction.org. Opinions stated in profiles of users may not reflect the opinions or views of Adult-FanFiction.org or any of its owners, agents, or related entities.
Website Domain ©2002-2017 by Apollo. PHP scripting, CSS style sheets, Database layout & Original artwork ©2005-2017 C. Kennington. Restructured Database & Forum skins ©2007-2017 J. Salva. Images, coding, and any other potentially liftable content may not be used without express written permission from their respective creator(s). Thank you for visiting!
Powered by Fiction Portal 2.0
Modifications Š Manta2g, DemonGoddess
Site Owner - Apollo