Fairy Tail: Dziedzictwo | By : Ormael13 Category: Misc. Non-English > Anime Views: 1230 -:- Recommendations : 0 -:- Currently Reading : 0 |
Disclaimer: Fairy Tail i wszelkie postacie tam występujące są własnością Hiro Mashima. Nie mam żadnych zysków z pisania tego fanficka. |
Rozdział 5: Starożytny Zodiak
Sfera zaczeła lśnić słabym błękitnym blaskiem kiedy strumienie ognia choć prawie dosięgały ją to wciąż spowalniały z każdą sekundą. Inferno zaklął i otaczając obie dłonie ogniem ruszył przed siebie wprost w strefę zimna. Na początku nie czuł nic jednak już po chwili poczuł jak niesamowicie dotkliwe zimna zmraża skórę na raminonach a potem reszcie ciała.
"Przegrałaś," powoli nie mogąc szybko mówić z powodu zimna panującego wokół niego sprawiającego, że ciężko z każdą sekundą trudniej było wykonać każdy ruch a nawet mówić skomentował kiedy dwa wijące się strumienie ognia w końcu uderzyły w nią otaczając ją w ekspolzji, która niestety niemal natychmiast zgasła. Choć widział przez parę wodną powstała ze kraplania powietrza, które wydychał, że była w kilku miejscach poparzona ona wciąż stała niewzruszona z rękoma wyciągniętymi na boki z kpiącym uśmiechem na twarzy.
W tym czasie Lucy sięgneła do kluczy i wyciągając przed siebie jeden powiedziała. "Otwórz Wrota Złotego Byka! Taurus!" Olbrzymi byk zjawił się w porę zasłaniając swoją właścicielkę przed zranieniem przez lodowe strzały. Natsu zaś używając nabrawszy powietrza z użyciem ryku stopił bez większych trudności pocisk lecący na niego.
"Stopię twoją twarz z tym uśmiechem na niej a potem i resztę ciebie!!!" Krzyknął zatrzymując się przed nią i jak tylko mógł najszybciej zaczął zbliżać do siebie obie dłonie. Czuł piekący ból w ramionach kiedy mięśnie pracowały poruszając jego rękami. Oddech stawął się niemal zaraz po opuszczeniu ust lodową mgiełką i mógł wyczuć jak z każą mijającą sekundą temperatura wokół niego i lodowej zabójczyni spadała coraz bardziej. Nie wiedział jak daleko była zdolna obniżyć temperaturę ale już raz przeżył taki atak więc wiedział czym grozi nie zrobienie teraz niczego aby ją zabić. Choć chciał zawyć z bólu jaki wywoływało samo poruszanie jakąkolwiek częścią ciała nie mógł się już zatrzymać...
"Błyszczące Płomienie Ognistego Smoka." Po zetknięciu pomiędzy nimi postała ognista kula, która nawet mimo panującego wewnątrz zimna rozbłysneła jasno. Jednak jego radość okazała się krótkotrwała kiedy płomienie przestały się rozrastać a następnie zaczęły szybko zanikać.
"Ty dziwko," zaklął czując jak zimno zaczeło przenikać jego skórą sięgająć aż do kości. Choć podjął ponownie wysiłek jego ciało nie chciało zareagować będąc zbyt zmrożone, więc zatrzymał się w dziwacznej pozie. W połowie upadku na kolana dosłownie całe jego ciało zastygło w bezruchu i jedyne co słyszał było bicie dwóch serc, jego i jej. Kiedy jej wciąż biło jak oszalałe jego spowalniało z każdym uderzeniem...
Kiedy już myślał, że to koniec sfera niespodziewanie zaczeła się rozwiewać i znikać. Nie powstrzymywany w końcu upadł na kolana i podparłszy się ramionami na chwilę popatrzył w jej stronę. Jej ciało przez chwilę wciąż stało w poprzedniej pozie zanim nie przymykając niemal całkowicie oczy osuneła się bezładnie na ziemię i zużywając resztkę sił wykonała ostatnią rzecz: dobyła z podręcznego wymiaru niewielką torbę.
"Nie stopiłeś mojej twarzy za to ja zamroziłam twoją...," wymamrotała ledwo słyszalnym głosem z trudem wypowiadając każde słowo tak, że tylko dwaj ogniści zabójcy smoków to usłyszeli to a chwilę potem straciła przytomność.
W czasie kiedy Kanna i Inferno wciąż trwali zwarci w pojedynku zaklęć pozostali stali urzeczeni pięknem starcia potężnych zaklęć. Czując moc płynącą z nich nawet nieco się cofneli nie chcą być zbyt blisko kiedy się to skończy. Jednak Dragneel postanowił się nie cofać nawet o krok i tylko otoczył swoje ciało płomieniami jednak kiedy sfera zaczęła się zbliżac do niego poczuł powiew zimna płynący od niej. A kiedy w ostatniej chwili przez rozproszeniem się dotkneła jego płomieni z zaskoczeniem zauważył w tych miejscach płomienie zaczęły zanikać a on poczuł w tych miejscach przeszywające jego ciało zimno.
"Natsu obok ciebie," krzykneła w jego stronę Lucy na co spojrzał dostrzegając leżący niedaleko przed sobą obiekt. Jednakże i obydwaj lodowi magowie w tym momencie też spojrzeli w tym samo miejsce. Olbrzymi mag odwrócił się w tamtą stronę i z wielkim trudem podniósł się z pozycji klęczącej. Nie czekając różowowłosy mag ruszył kiedy Inferno zagrodził mu drogę.
"Więc teraz i ty chcesz polec w walce ze mną jak ona?" Roześmiał się wyższy mag i wziął zamach lewą ręką. "Stalowa Pięść Ognistego Smoka."
"Płomienny Łokieć Ognistego Smoka," skontrował bez zastanowienia Natsu i ich pięści się zetkneły. Jednak wtedy stała się nieprzewidziana rzecz. Najpierw był cichy trzask a potem olbrzymi maga poczuł potężny ból w całym ramieniu, który szybko znikł. Zrobiwszy krok wstecz chwycił się za bolącą rękę jednak ona zaczęła się rozpadać. Część poniżej miejsca gdzie ją uchwycił bezładnie poleciała w dół rozpadając się na kilkanaście drobnych kawałków zostawiająć tylko pobielałe kawałki kości otoczone masą zmrożonych miękkich tkanek ręki.
"Czas na rewanż. Stalowa Pięść Ognistego Smoka," Natsu uśmiechnął się i uderzył otoczoną płomieniami pięścią z wielką siłą olbrzymiego maga w podbrzusze powalając go na ziemię. Tamten lądując próbował się podeprzeć lewym ramieniem jednak okazało się to fatalne kiedy kolejna część ramienia odpadła zostawiając niewielki kikut kończący górnej kończyny. Reszta jak wcześniej przedramię rozpadł się na wiele zamrożonych miękkich tkanek i kawałek zbielałej kości. Bez podparcia uderzył plecami w ziemię i stracił przytomność.
"Kolejny z głowy," Happy z dumą stwierdził widząc jak olbrzymi zabójca smoków padł i się nie ruszał. W tym momencie powietrze koło Natsu przecieło kilkanaście lodowych strzał, które na szczęście chybiły swojego celu.
'Cholera moja moc magiczna zaczyna słabnąć,' pomyślał niski mag ponownie celując w ognistego zabójcę i wypuszczając kolejną serię strzał. W tym czasie Heartfilia rozkazała gwiezdnemu duchowi zaatakować i zaczął on zbliżać się ku wysokiemu magowi. Także tamten mag odczuwał efekty wyczerpania mimo to rzucił się ku leżącej torbie. Kątem oka widząć szarżującego na niego wielkiego byka stworzył szybko lodową tarczę i zanurkował wprost wyciągając rękę. Taurus jednak bez większego problemu przeciął na pół lodową przeszkodę i wyskoczył w powietrze. Zauważając to w ostatnim momencie wysoki mag cofnął szybko rękę i odturlałszy się uniknął niemal na milimetry ostrza toporu, które zaryło się obok w ziemię.
"Lodowe Tworzenie: Lodowy Gejzer," wypowiedział niski mag na co Lucy spojrzała z niepokojem pod siebie jednak lodowa wieża zaczeła rosnąć obok rzucającego zaklęcie maga. Wkładając część sił jakie miał wskoczył na nią i ponownie wymierzył łuk tym razem w nią a nie jej przyjaciela i wypuścił serię zauważalnie większych strzał. Odruchowo blondwłosa magini zacineła mocniej dłonie na trzymanej w dłoniach wciąż kosie i pomyślała ponownie o łuskach. Zaklęcie w mgnieniu oka otoczyło ją błękitną ochronną warstwą chroniąc przed odniesieniem jakichkolwiek obrażeń.
"Lucy!!!" Zaryczał Taurus obracając się i zostawiając obecnego przeciwnika, z którym walczył ruszył w stronę niskiego maga. Znajdując się blisko z wielką siłą uderzył toporem w wieżę sprawiająć, że się rozpadła ona na wiele kawałków.
"O nie tak szybko," wysoki mag dotknął ziemi. "Lodowe Tworzenie: Podłoga."
Zaklęcie sprawiło, że duży obszar wokół niego pokrył się cienką warstwą lodu a także to, że salamandra i gwiezdny duch stracili równowagę przewracając się. Wysoki mag zaś powoli na czworakach zaczął zbliżać się do leżącej niezbyt daleko od niego torby.
"Mam to," krzyknął wysoki mag jednak sięgając po trofeum przewrócił się i zamiast schwycić ją popchnął po lodzie. "O cholera."
"Złapię to," Happy rozpostarł skrzydła i poleciał w stronę torby, która się zdążyła zatrzymać blisko brzegu lodowej tafli. Jednak w ostatniej chwili wzbił się aby uniknąć lodowych strzał, które wystrzelił w niego niższy lodowy mag. Wtedy Lucy spróbowała ostrożnie wejść na lód aby sięgnąć niestety poślizgneła się i przewracając się przed siebie wypuściła z rąk trzymaną broń, która zaczeła się ślizgać po taflii.
"Ciekawy zbieg okoliczności," roześmiał się wysoki mag kiedy broń zatrzymała się niemal przed nim. Sięgnąłwszy po nią spróbował użyć jakiegoś zaklęcia zamachnąwszy się jednak nic się nie stało poza tym, że przeciął nią powietrze.
"Już ją zepsułaś?" Zastanowił się nie zauważając jak sunąc po lodzie w jego kierunku zbliża się Natsu. Dostrzegając go w ostatniej chwili tylko odruchowo zasłonił się bronią, w którą trafił cios ognistego maga. W tym samym czasie Taurus podpierając się na toporze wbitym w ziemię wstał i spojrzał wokół zauważając niemalże obok siebie obiekt, za który obecnie wszyscy próbowali wciąż schwycić. Jednak kiedy spróbował sięgnąć okazał się nieco za daleko.
"Stalowa Pięść Ognistego Smoka," Dragneel uderzył w lód roztapiając część tafli wokół siebie a następnie stojąc nieco pewniej na ziemi wyprowadził cios mierząc w bok wysokiego maga, który jednak znów zablokował go wykorzystując do tego trzymaną broń.
"Mam," ucieszył się mały exceed powoli wznosząc się z torbą znad tafli lodu.
"Chyba jednak nie," niski mag wysłał kilkanaście lodowych strzał w kierunku niebieskiego kota nie tyle co z zamiarem zranienia go co aby sprawić aby tamten upuścił trzymany przedmiot, który zdołał tylko rzucić trzymany przedmiot w stronę blondwłosej magini.
"Nareszcie," ucieszyła się Lucy kiedy zdołała złapać lecąca w jej stronę torbę. Niski mag już przymierzał się aby wystrzelić w jej stronę kilka strzał kiedy przerwał mu donośny krzyk. Wszyscy zwrócili się w kierunku skąd dobiegł dźwięk widząć Inferno, który siedział podpierając się prawą ręką. Choć jego nogi pokrywała cienka warstwa lodu, która powoli zaczynała obejmować jego dolne części tułowia w oczach miał czysty obłęd.
"Zabiorę was wszystkich ze sobą do piekła a zacznę od ciebie," zaśmiał się obłąkańczo i zaczął nabierać powietrza zwróciwszy się w kierunku blondwłosej magini. Natsu obrócił się i otaczając pięść płomieniami rzucił się w kierunku olbrzymiego maga. Wtedy to usłyszał świst przecinanego powietrza i odruchowo zatrzymał się kiedy jakiś przedmiot z wielką prędkością przeleciał przed nim. Trafił on w prawy bark Inferno sprawiając, że trafiona część ciała dosłownie rozprysneła się w drobne kawałki zamrożonego ciała. Pozbawione połączenia z ciałem prawe ramię opadło na ziemie i pojawiło się kilka rys na nim zanim nie rozsypało się jak drugie ramię ognistego zabójcy przed momentem. Lód narastający na ciało olbrzyma był już na wysokości jego szyji.
"To niemożliwe, niemożliwe. Jestem przecież nieśmi...," nie dokończył zdania kiedy twarz pokryła warstwa lodu i poleciał w tył. Kiedy uderzył o ziemię lód zaczął się kruszyć odchodząc wraz z kawałkami skóry i odłaniając w miejscach gdzie odpadał pozbawione skóry połacia ciała Inferno. Kolejny raz powietrze przeszył drugi przedmiot wbijając się niemal przed niskim magiem, który wyglądał jak olbrzymi labrys.
"Cholera," zaklął pod nosem widząc jak z pobliskich zarośli wyleciał łańcuch i owinął się wokół rękojeści topora, który przed momentem pozbawił olbrzymiego zabójce smoków ramienia, wykorzystał większość mocy wypowiedział ostatnie zaklęcie.
"Lodowe Tworzenie: Rampa," stworzył masywną ścianę lodu kiedy broń po pociągnięciu przez osobę trzymającą drugi koniec łańcucha poszybowała spowrotem w krzaki.
"Odwrót," krzyknął do swojego jedynego wciąż żywego podwładnego i obaj rzucili się do ucieczki bacząc czy nieznajomy nie rzuci ponownie labrysem w niego.
'Angel będzie bardzo ale to bardzo wściekła,' pomyślał wyższy mag widząć równie niewesołą minę swojego szefa. Druga próba zakończyła się porażką i tym razem tylko obaj uszli z życiem.
Kiedy się oddalili zza krzaków gdzie skręcał drogi prowadząca do pobliskiego Hargeon wybiegła wysoka młoda kobieta o czarnych włosach, zielonych oczach, przeciętnej figurze ubrana w czarną tunikę. Nie zwracając uwagę na innych podbiegła wprost do leżącej wciąż nieruchomo Kanny i nachyła się na nią odkładając trzymany w dłoni topór aby po chwili odetchnąć z ulgą.
"Całe szczęście jeszcze żyje choć jest nieco poparzona," powiedziała zdaje się do siebie samej. Wstawszy wyciągneła wolną ręke w kierunku pobliskiego labrysa i łańcuch, który pojawił się wokół przedramienia poleciał w stronę broni owijając się wokół trzona broni. Delikatnie pociągnąwszy przyciągneło go do siebie a następnie przyczepiła obie broni do skórzanych pasów, które biegły na skos na jej plecach i łączyły się z przodu.
"Kim jesteś?" Spytała niepewnie Lucy, kiedy zaś Natsu otoczył dłonie ogniem gotowy do ataku.
"Madea?" Usłyszeli głos Taurusa, który powoli zbliżył się do nieznajomej. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
"Znacie się?" Heartfilia była nieco zaskoczona.
"Można tak powiedzieć," powiedział wielki byk i zamilkł czując na sobie wzrok Czarnej Furii.
"Czy jesteś w stanie utrzymać go w tym świecie jeszcze trochę?" Madea zmrużyła oczy patrząc w stronę blondwłosej magini. "A ty nie patrz tak na mnie. Nie jestem twoim wrogiem," rzuciła spojrzenie ognistemu magowi.
"Chyba. Czemu pytasz?"
Na co ciemnowłosa kobieta odpowiedziała kiedy Natsu wciąż podejrzliwie patrząc na nią ugasił płomienie. "Ktoś musi znieść ją do miasta a ja nie mam zamiaru trudzić się. Miałam tylko upewnić się, że wszystko z nią dobrze."
Obróciła się i zaczeła wolno oddalać się od nich. "A jeśli potem dowiem się Taurus, że dopuściłeś się jakiś perwesyjnych czynów w stosunku do Kanny pogadamy jak spotkamy się w naszym świecie."
Po tych słowach znikneła za zakrętem. Gwiezdny duch przełknął ślinę i podszełszy do Kanny
delikatnie ująwszy ją podniósł z ziemii. Przez chwilę Lucy dojrzała w jego oczach ten błysk jaki miał zazwyczaj mówiąc o chronieniu perfekcyjnego ciała swojej właścicielki. Chyba już zaczynała rozumieć przestrogę czarnowłosej kobiety. Faktycznie obecny wygląd złotowłosej magini mógł sprowokować wielkiego byka do jakiś nieprzyzwoitych myśli.
"Chodźmy i zakończmy to zlecenie," odparła uśmiechnąwszy się i spojrzała wokół zauważając kilkanaście leżących wokół bezładnie broni, resztek lodu i gdzieniegdzie śladów po płomieniach. W tym czasie Yagyu z trudem otworzyła nieco powieki.
"Czy..czy on nie żyje?" Spytała ledwie słyszalnym głosem.
"Nie. Zabiłem go," z dumą w głosie stwierdził Natsu spoglądając w stronę resztek olbrzyma.
"Chciałabym wierzyć aby to była prawda." Odparła kiedy wyciągając nieznacznie dłoń sprawiła, że jeden po drugim miecze zaczeły unosić się i szybować w jej stronę a następnie znikać w jej podręcznym wymiarze. Potem to samo zrobiła z kosą, która w trakcie ucieczki porzucił wysoki mag. Upewniwszy się, że nic nie zapomnieli powoli ruszyli przed siebie.
"Kim jest ta Madea?" Spytała Lucy jak już przeszli kawałek drogi.
"To gwiezdny duch. Dość silny choć i tak nie najsilniejszy pośród swoich braci i sióstr z Zodiaku." Odparł Taurus i wtedy zatrzymał się sprawiając wrażenie jakby powiedział nieopatrznie coś.
"Zodiaku? Nigdy nie słyszałam o niej," zamyśliła się magini widząc wyraźne zakłopotanie ducha.
"Możliwe. Należy nie do Ekliptycznego ale Starożytnego Zodiaku," powiedział cicho po chwili wachania jakby obawiał się, że ktoś poza nimi usłyszy go.
"Starożytny Zodiak? Czy przypadkiem wiesz coś o Nyanie?" Spytała na co jego oczy natychmiast zmieniły się w serca.
"Nyana... Ma takie miękkie futro... oczywiście także posiada równie perfekcyjne ciało," wielki byk rozmarzył się. "Choć nie tak perfekcyjne jak smocza cesarzowa."
"Smocza cesarzowa. Znaczy się smok?" Wtrącił się Natsu.
"Tak. Choć potrafi przyjąć smoczą postać jeśli trzeba," odparł Taurus.
"Wspaniale," zatarł z radości ręce Dragneel. "Jak ją można znaleść?"
"Znaleść? Musiałbyś wpierw znaleść maga, który zawarł z nią kontrakt inaczej musiałbyś szukać jej w świecie gwiezdnych duchów." Roześmiał się wielki byk.
"Byłem tam już raz. Nic trudnego," uśmiechnął się szeroko Natsu.
"Zapomniałeś, że miałeś szczęście wtedy," skarciła go Lucy. "Zresztą ludzie nie potrafią przetrwać długo w tamtym świecie."
"Ahh zapomniałem," podrapał się po głowie ognisty mag ale chwilę potem wpadł mu inny pomysł do głowy, "więc znajdę tego maga."
"Mag, który zdołałby zawrzeć kontrakt z nią musi wpierw sprostać jej wymaganiom." Powiedział tajemniczo Taurus.
"Możesz mnie postawić?" Spytała cicho Kanna. "Myślę, że resztę drogi mogę pokonać o własnych siłach."
Delikatnie stawiając ją na ziemii gwiezdny duch ukłonił się i rozpłynął się.
"Może jednak się nieco przeliczyłam," odparła Yagyu zataczając się i upadłaby gdyby nie Natsu znalazł się obok zapewniając jej oparcie. "Przepraszam za kłopot."
"To nic, chodźmy," odparł różowowłosy mag i ruszyli. Jedynie Lucy poczuła się dziwnie widząc jak Kanna szła opierając się jej przyjacielu. Kolejny kwadrans minął w ciszy, która skończyła się kiedy weszli do miasta. Czując się nieco lepiej złotowłosa magini szła już o własnych siłach nie zwracając uwagi na spojrzenia jakimi obdarzali ją mijani mężczyźni.
"To tu," powiedziała kiedy zatrzymali się przed jednym z domów. Podeszła do drzwi i zapukała. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo a potem drzwi otworzył stary lokaj. Zobaczywszy złotowłosą maginię odetchnął z ulgą.
"Ahh. Miło widzieć pannę w miarę dobrym stanie," odsunął się nieco umożliwiając im wejśćie wewnątrz. "Pójść po jakieś ubranie aby panienka mogła zdjąć tą zbroję? I jakieś środki do opatrzenia ran przynieść?"
"Byłoby miło z twojej strony Alfredzie," odparła Yagyu i kiedy ruszył dodała. "Jeszcze dobrze by było jakby się znalazło nieco lodu. To pomoże więcejna moje rany niż inne rzeczy."
"Zobaczę czy coś jeszcze zostało," odparł służący i zniknął w jednych z pobliskich drzwi. W tym czasie Kanna zaprowadziła blondwłosą maginię, różowowłosego maga i małego kota do przestronnego salonu.
"Coś nie tak?" Spytała złotowłosa magini widząc jak Natsu rozglądął się wokół.
"Znów dziwny zapach tutaj czuję. Bardzo podobny do twojego," odparł i spojrzał w jej stronę. "Ty też go czujesz prawda?"
"Oczywiście. Ale nie ma co się martwić z tego powodu, prawda ognisty zabójco smoków?" Roześmiała się. "Bo nim jesteś jak zdążyłam zauważyć w trakcie podróży."
"Nie wiem jeszcze. To dość silny zapach nie tak jak twój jakby należał do kogoś podobnego do ciebie," odparł wciąż wyglądając na spiętego. Jednak z drugiej strony chciał poznać zabójcę smoków, który zdawał się bardzo silny sądząc z samego zapachu jaki panował w miejscu gdzie przebywał. Nawet teraz czuł, że jest on gdzieś w tym domu.
"A co z Nyaną? Miała podobno tu być?" Lucy próbowała zmienić temat rozmowy.
"Nyan, nyaan, nyannn," usłyszała w odpowiedzi dobiegające gdzieś z okolicy fortel gdzie obecnie siedziała Kanna. Chwilę potem na oparcie wskoczył kot o dwóch ogonach i karminowej sierści.
"Kotek," roześmiał się Happy i zaczął biec w jego stronę.
"Nyyyyyan," prychnął kot i najeżył sierść.
"Lepiej nie próbowałbym się do niej teraz zbliżać," dotarł do nich głos z kierunku drzwi. W nich stał średniego wzrostu mężczyzna ubrany w czarny frak. Jedyną dziwną rzeczą był koniec pokrytego brązową sierścią ogona, który pojawiał się to z jednej to drugiej strony.
"Dlaczego?" Niebieski kot zatrzymał się i spojrzał na nowoprzybyłego.
"Mówi, że jak się jeszcze raz zbliżysz podrapie cię. Chyba jeszcze nie przeszło jej to jak nastąpiłeś na jej ogon. Prawda Czarna Furio?" Spytał w stronę osoby, która właśnie weszła do pokoju.
"Oczywiście," odparła czarnowłosa kobieta. "Nyana jest dość czuła na punkcie swoich ogonów."
"Nyana?" Happy wyglądał na zakłopotanego. Wiedział, że mieli spotkać się z kimś o takim imieniu ale co miało to wspólnego z kotem, który widocznie groził mu podrapaniem. Wspomniany kot zeskoczył z oparcia fotelu, na którym dotychczas siedział wprost przed exceeda i zaczął lśnić.
"Oni mówią o mnie," tym razem kot przemówił kobiecym głosem kiedy zaczął zmieniać się przyjmując wygląd bardzo podobny do obecnego Kanny, głównie z powodu dość kobiecych kształtów, poza kilkoma różnicami. Miała kocie oczy, koci kształt uszu, wąsy na policzkach i czole a z tyłu powoli poruszały się dwa ogony. Ubrana była w top od bikini, krótką spódniczkę, wysokie kozaczki i rękawiczki bez palców sięgające do łokci. Top zakrywała dodatkowo siatkowa bluzka sięgająca nieco powyżej pępka a całe ubranie było czarne.
"Nyana Nekomantka?" Powiedziała mimowolnie Lucy.
"Huh. Znasz moje imię?" Zdziwiła się Nyana.
"Słyszałam o tobie," odparła blondwłosa magini.
"Hmm no tak teraz nie wydają mi się dziwne komentarze Taurusa," z tajemniczym uśmiechem stwierdził koci gwiezdny duch patrząc na Heartfilię od stóp do głowy.
"Że co?" Lucy poczuła jak jej twarz robi się czerwona.
"Zawsze lubi wspominać o perfekcyjnym ciele właścicielki jego klucza, które jest gotów bronić za wszelką cenę," roześmiała się brązowowłosy mężczyzna," nawet twoje...hmm wygląd twoich pier...," przerwał kiedy czarnowłosa kobieta uderzyła go łokciem w bok. "Za co Madeo?"
"Zawsze nie umiesz zachować się przy ludziach Zin Xiao. Głupia małpa," skomentowała nieco zakłopotana Czarna Furia.
"No i znowu zaczynają," uniosła nieznacznie jedną brew Nyana. Jednak uspokoiła się widząc jak odsuwając oba gwiezdne duchy do pokoju weszła kolejna osoba. Natsu natychmiast spojrzał w jego stronę. Coś w nim wyglądało znajomo. Niesamowicie wysoki, z widoczną nawet pod ubraniem, którym miał na sobie rozwiniętą muskulatura, długimi złotymi włosami opadającymi swobodnie i czerwonymi oczami. W ręku bez żadnej tacy ani nic innego trzymał kilkanaście kawałków lodu przypominające swoimi kształtami różne owoce. Podszedwszy do Kanny podał je jej i ruszył spowrotem kiedy złapała go za rękę.
"Dziękuję kochanie," powiedziała tylko i rzuciła mu czułe spojrzenie, które odwzajemnił uśmiechem i delikatnie uwolniwszy z jej uchwytu przeszedł przez pokój znikając w drzwiach. Zaraz za nim pokój opuściła dwójka gwiezdnych duchów.
"Kto to był?" Spytał Dragneel wpatrując się badawczo w Yagyu, która zaczęła właśnie jeść kawałki lodu, które jej przyniósł olbrzymi mężczyzna. To jego zapach roznosił się po całym domu. Zapach towarzyszący bardzo silnemu zabójcy smoków. Przez chwilę nawet miał pomysł spróbować zacząć walczyć z nim aby przekonać się, który z nich jest silniejszy.
"Trudno określić to kim jest. Jakiś szczególny powód, dla którego spytałeś mnie o niego?" Odparła w przerwach między kolejnymi kęsami.
"Pachnie niemal tak samo jak ty. Jednak jego jest bardziej mocny niż twój," odparł Natsu wracając wzrokiem do Lucy, która powoli przestawała się rumienić.
"Więc jesteś kotem czy człowiekiem?" Happy zastanawiał się patrząc w górę na górującą nad nim obecnie kobietę.
"Nic w tym dziwnego. Jest przecież zabójcą smoków jak ja lub ty," powiedziała jakby to było coś całkiem normalnego zabierająć się za jedzenie ostatniego kawałka lodu. Jej rany od ognia zaś się wolno leczyły.
"Żadnym z nich," roześmiała się karminowłosa kobieta i spojrzała w stronę Lucy. "Chyba czas abyś udała się ze mną do pokoju obok. Chyba, że nie chcesz otrzymać zapłaty."
"Chcę," odparła blondwłosa magini i wstała ruszając za kierującą się ku wskazanym drzwiom kocim duchem. Natsu i Happy natychmiast ruszyli za nią ale obaj wpadli na niewidzialną ścianę.
"Nyana zaprosiła tylko waszą przyjaciółkę. Dopóki nie wrócą ja dotrzymam wam towarzystwa," powiedziała spokojnie Kanna gestem ręki proszać ich aby usiedli na fotelach.
"Dobrze ale jeśli usłyszę, że Lucy coś grozi nie powstrzymasz mnie," odparł Dragneel i powoli wrócił na fotel. W tym czasie Nyana i Lucy przeszły do sąsiedniego pokoju. W nim Heartfilia zauważyła dwójkę postaci, które stały wcześniej przy drzwiach wiodących na korytarz w sąsiednim pokoju. Na drugim końcu pokoju zauważyła fotel ze stojącymi po bokach niewielką sofą i stołkiem. Nieco dalej znajdowała się druga sofa a wszystkie te meble miały bogate zdobienia sprawiając wrażenie drogich. Pod jedną ze ścian stał pasujący do reszty średniej wielkości stół, na którym zobaczyła wypełnioną częściowo torbę. Wtedy zauważyła też, że na fotelu ktoś siedział.
"Proszę rozgość się," odparł mężczyzna wskazując stojący obok niej drugi równie zdobiony jak ten, na którym siedział fotel. "Ah no prawda. Zin Xiao byłbyś łaskaw przysunąć nieco bliżej fortel?"
"Oczywiście Arik-sama," odparł mężczyzna z małpim ogonem i wykonał prośbę.
"Ah zapomniałbym," Arik wstał z fotela i podszewszy do Lucy ujął jej dłoń i podniósłszy ucałował delikatnie. "Zapomniałem całkiem o manierach. Ojciec by mnie mocno skarcił jakby to zobaczył."
"Jestem Arik Kruk," puścił jej dłoń i usiadł na powrót w fotelu. "A także jednocześnie jak to by ująć mag, z którym ma kontrakt Nyana więc pośrednio osoba, dla której wykonałaś ze swoimi przyjacielami zlecenie."
"Lucy Heartfilia," przedstawiła się blondwłosa magini. Poczuła się przy tym dziwnie a może było to spowodowane tylko tym, że jej rozmówca najwyraźniej był dżentelmenem.
"Więc wykonując zlecenie pracowaliśmy cały czas dla pana?" Odparła siadając na fotelu.
"Oczywiście. Tak więc zanim przejdę do rozmowy o propozycji jaką mam dla ciebie dokończy zlecenie," spojrzał w stronę Nyany. "Proszę podaj pannie Heartfilli nagrodę za wykonanie zlecenia i odbierz przedmiot, który jak słyszałem tak ofiarnie broniła z resztą w trakcie podróży."
"Z przyjemnością," powiedziała koci duch i podszewszy do stołu wziął torbę podszedła do Lucy, która podała jej torbę, którą miał przewieszoną przez ramię biorąc drugą. Nyana wyjeła niewielkie zawiniątko i położyła resztę na stole. Rzucając zawinięty objekt Arikowi powoli podeszła do stojącej dalej sofy i położyła się. Rozciągając się wydała niski pomruk i przymkneła nieco oczy. Pozostała dwójka osób podeszła i uczyniła podobnie. Madea w podobnej pozie położyła się na bliższej Krukowi sofie wpatując się czujnie w niego jakby oczekiwała jakiegoś polecenia. Zin zaś usiadł na stołku w pozie jakiej przyjmują małpy. Nie mineła jednak chwila jak zmienił pozycję.
"O jakiej propozycji chce pan ze mną rozmawiać?" Lucy spytała od czasu do czasu spoglądając na pozostałą trójkę postaci powoli przypominając sobie pewną rzecz.
"No tak. Skoro jesteśmy sami," uśmiechnął się tajemniczo. "Chyba nie mam zbyt dużo czasu zanim pani smoczy przyjaciel nie zechce podsłuchiwać nas. Co zresztą mu nie wyjdzie i tak."
"Sami?" Spojrzała podejrzanie na pozostałych obecnych w pokoju.
"Ach oni. Czy kiedyś uważałaś, że twoje gwiezdne duchy są kimś obcym lub kimś przed kim możesz mieć tajemnice?" Spytał wstając i podchodząc do kociego ducha.
"Tak jestem magiem gwiezdnych duchów jak pewnie przed chwilą mogłaś się zorientować a to moje gwiezdne duchy," przesunął dłonią po włosach Nyany na co odpowiedziała niskim kocim pomrukiem. "Nyana Nekomantka."
Przeszedł kawałek i przesunął dłonią po ramieniu czarnowłosej kobiety. "Madea Czarna Furia."
Kolejny był co chwilę zmieniający pozycję mężczyzna z ogonem. "I oczywiście Zin Xiao Małpi Król."
"Jak widzisz panno Hearfilia tylko nas dwoje nie jest gwiezdnymi duchami w tym pokoju więc ironicznie to rozmowa w cztery oczy," usiadł spowrotem na fotelu powoli rozwijając materiał zawiniątka, które podała mu wcześniej Nyana.
'Trzy duchy naraz? Przecież to wyczerpujące dla maga,' Lucy nagle uświadomiła sobie, iż jej rozmówca utrzymywał naraz tyle duchów. Zaczynał ją też interesować z powodów czysto zawodowych jakby to ująć, gdyż nie spotkała jeszcze żadnego innego gwiezdnego maga zdolnego przywołać kolejnego duch kiedy poprzedni nie został odwołany.
"Czy wiesz co to jest?" Podniósł nieco błyszczący w promieniach światła wpadających do pokoju niewielki przedmiot. Następnie rzucił go w jej stronę.
"To przecież," nie mogła uwierzyć oczom, "klucz łucznika zwanego też strzelcem. Jeden ze złotych kluczy." Czyżby ostatni dzień chroniła złoty klucz? Poczuła lekkie ukłucie uświadamiając sobie, że klucz niestety należy do drugiego obecnego w pokoju maga. Spojrzała też na trójkę duchów uświadamiając sobie, że każde zdradzało dziwne nawyki. Nyana miała w sobie coś kociego, Madea wyglądała jak wierny pies warujący u stóp pana a Zin...cóż wiercił się jak małpa.
"I właśnie to jest sednem mojej propozycji. Co byś zrobiła aby zdobyć złoty klucz dla siebie? Co byś poświeciła?" Niebieskowłosy mężczyzna spojrzał na nią i jej wzrok spotkał spojrzenie jego niebieskich oczu.
"Nie wiem. Każdy gwiezdny mag wiele by oddał za kolejny złoty klucz," zaczeła się zastanawiać co miało znaczyć to pytanie. Czego tak naprawdę chciał ten tajemniczy mag? Jaki cel miała ta rozmowa? Pokaz jego mocy magicznej czy coś więcej?
"Dwa miliony klejnotów i inny klucz?" Spytał zaskakując ją. "Ten klucz i dwa miliony klejnotów za inny klucz, który zainteresuje mnie? Czy to byłaby uczciwa wymiana?"
To ją zaskoczyło. Czyżby chciał oddać jej klucz, który trzymała i jeszcze dodatkowo zapłacić. Ale w zamian za co? Inny klucz i wtedy ostrzeżenie Cruxa zabrzmiało jej w głowie. To był TEN mag.
"Jeden z kluczy, który mam?" Spytała niepewnie starając się nie zdradzić zdenerwowania.
"Oczywiście, że nie. Wiem, że więź między magiem a duchem może być zerwana bez śmierci maga ale mi chodzi o klucz, który nie był jeszcze użyty inaczej mówiąc duch, który obecnie nie ma kontraktu z żadnym gwiezdnym magiem. Proszę rozważ moją propozycję," wstał z fotela i spojrzał w stronę Zina i Nyany. Oboje zrozumiawszy niewerbalny gest ukłonili się i rozpłyneli się.
"Madea, mogłabyś zanim wrócisz do siebie pokazać naszemu gościowi cząstkę swojej mocy?" Spytał czułym głosem patrząc na czarnowłosą kobietę.
"Oczywiście," odparła i usiadła na brzegu sofy. Nie więcej niż sekundę zajeła jej zmiana w ponad trzymetrową bestię przypominającą połączenie wilka i człowieka pokrytej czarną sierścią. Po tym ukłoniła się i rozpłyneła.
"Jak widzisz nie braknie mi silnych duchów, z którymi zawarłem kontrakty dotychczas. Jednak jestem tylko wciąż człowiekiem i nie mogę być kilku miejscach naraz. Dlatego myślę, że perspektywa poświęcenie złotego klucza w zamian za możliwość zdobycia innego klucza, który pozwoli mi uchronić innego maga od śmierci jest niewielką ceną," zatrzymał się przed oknem i wyjrzał na zewnątrz.
"Uchronić maga przed śmiercią?" Spytała zaskoczona faktem, że jakikolwiek gwiezdny duch mógłby zabić maga.
"To jest klucz do ducha ze starożytnego zodiaku," w jego dłoni zmaterializował się platynowy klucz. "Magowie czasem mylą go ze zwykłym srebnym i próbują przywołać ducha w celu zawarcia kontraktu. Jednak te duchy mają wymagania, które mogą być zabójcze dla maga."
"Co masz na myśli?" Spytała patrząc na trzymany przez Arika klucz. Faktycznie w świetle wpadającym przez okno wyglądał na bardzo podobny do srebnego klucza. Zresztą różnica nie była tak wielka, że sama mogłaby wziąć go za srebny klucz.
"Przywołanie i utrzymanie tych duchów jest na początku dla maga olbrzymim obciążeniem zanim jego więź z duchem nie pogłebi się i może natychmiast wyczerpać jego energię magiczną. Pewnie jesteś świadoma co znaczy wyczerpanie energii magicznej dla gwiezdnego maga kiedy dopiero co przywołał duch aby pomógł mu w wykonaniu zadania na przykład walczył dla niego. Dopiero z czasem dzięki pogłebiającej się więzi z duchem ilość energii zużywana na utrzymanie ducha zaczyna spadać do akceptowalnego poziomu. Ale pierwsze kilka przywołań ducha jest krytycznym momentem w powstającej więzi między nimi," niedbałym gestem sprawił, że klucz zniknął w jego podręcznym wymiarze.
While AFF and its agents attempt to remove all illegal works from the site as quickly and thoroughly as possible, there is always the possibility that some submissions may be overlooked or dismissed in error. The AFF system includes a rigorous and complex abuse control system in order to prevent improper use of the AFF service, and we hope that its deployment indicates a good-faith effort to eliminate any illegal material on the site in a fair and unbiased manner. This abuse control system is run in accordance with the strict guidelines specified above.
All works displayed here, whether pictorial or literary, are the property of their owners and not Adult-FanFiction.org. Opinions stated in profiles of users may not reflect the opinions or views of Adult-FanFiction.org or any of its owners, agents, or related entities.
Website Domain ©2002-2017 by Apollo. PHP scripting, CSS style sheets, Database layout & Original artwork ©2005-2017 C. Kennington. Restructured Database & Forum skins ©2007-2017 J. Salva. Images, coding, and any other potentially liftable content may not be used without express written permission from their respective creator(s). Thank you for visiting!
Powered by Fiction Portal 2.0
Modifications Š Manta2g, DemonGoddess
Site Owner - Apollo