Fairy Tail: Piękne i Bestia | By : Ormael13 Category: Misc. Non-English > Anime Views: 942 -:- Recommendations : 0 -:- Currently Reading : 0 |
Disclaimer: Fairy Tail i wszelkie postacie tam występujące są własnością Hiro Mashima. Nie mam żadnych zysków z pisania tego fanficka. |
Rozdział 4: Obezwładniająca moc
"Nie tutaj. Ale wezmę coś. Nie miałem nic w ustach od dwóch dni," odparł spokojnie młodszy z Kruków zamawiając jedzenie na wynos.
"Więc mów w końcu," ponaglił go starszy Kruk kiedy znów szli.
"Mój pierworodny. Te jego niekontrolowany przemiany po tym co widziałem przestają się być dziwne. Znasz różne rodzaje dusz podczas magii przejęcia, prawda?"
"Podejrzewałem, że to może być to. Więc nic nad czym należałoby się martwić, prawda? Chociaż zastanawiające skąd posiada zdolność używać tej magi w tak młodym wieku. Zazwyczaj magowie muszą osiągnąć odpowiedni wiek aby zacząć się uczyć," zamyślił się Bruce.
"Myślę, że odpowiedź może być zaskakująca. Powiedz ojcze jakimi według legend rodzajami magii władał Adam?" niemal beztrosko spytał Lionel.
"Adam? Hmm. Magia lodowego zabójcy, magia przejęcia ze smoczą duszą, magia tytana i jeszcze jedna lub dwie, które nie mogę sobie teraz przypomnieć," wyliczał z pamięci starszy z mężczyzn.
"Jak każdy z naszej rodziny twój wnuk wykazywał już oznaki magii zabójców ale magia przejęcia ze smoczą duszą i magia tytana chyba nie należy do naszego dziedzictwa," granatowłosy mężczyzna spojrzał w niebo.
"To pewne?"
"Tak na własne oczy widziałem jego smoczą postać i posiadając rozmiar jaki nie powinien osiągnąć przynajmniej przez kolejne piętnaście do dwadziestu lat. Powinniśmy jak najszybciej spróbować zasięgnąć rady Koriany co robić o ile odpowie," całkiem serio stwierdził.
"A nas czeka poważna rozmowa synu," głos Brucea był nadzwyczaj poważny. "I tym razem powiesz mi prawdę KIM jest naprawdę matka Arika i Koriko. Od tego teraz zależy ich przyszłość. Bo to, że mogłeś spłodzić potwory nie mniejsze niż Adam nie ulega wątpliwości."
"Ehhh bałem się, że ten dzień nadejdzie wcześniej lub później," próbował obrócić w żart całą sytuację młodszy z Kruków.
---
"Hmmm. Nie podejrzewałam, że będziesz aż tak przebiegła aby wykorzystać go do ucieczki," stwierdziła Rigantona kiedy Ultear skończyła kolejną część opowieści.
"Nie wykorzystałam jego tylko sposobność jaka się nadarzyła," odparła całkiem spokojnie. "Więc wracamy do nauki?"
"Tak," odpowiedziała krótko smoczyca i zaczęła kolejną lekcję.
Dwa dni później pod koniec kolejnego długiego i pełnego różnego rodzaju lekcji powiało chłodnym powietrzem. Smoczyca spojrzała w kierunku gdzie była ścieżka prowadząca na zewnątrz wyczuwając stojącego na progu jaskini gościa, który nawet nie musiał zaznaczać swoją obecnością wypełniając jaskinię chłodem.
"Idziesz gdzieś?" spytała Ultear.
"Na chwilę. Zostań tutaj," odparła smoczyca powoli oddalając się ku wyjściu.
"Więc jednak Koriana nie raczyła się zjawić?" z wyższością spojrzała na stojącą przed wejściem kobietę na oko nie mającej więcej niż trzydzieści lat.
"Nie powinnaś przykładać zbytniej wagi do wyglądu. On może być zwodniczy," spokojnie odparła Korimi spoglądając poza smoczycę.
"Szukasz kogoś?" Rigantona spojrzała za siebie nie zauważając magini czasu nigdzie w pobliżu.
"Słyszałam, że niańczysz jakiegoś dzieciaka. Nie chciałam jej przestraszyć. Choć w sumię muszę ją na nieco zabrać. Masz coś przeciw?" niebieskooka kobieta spojrzała w górę.
"Może to, że nie chcę jej puścić," poważnym głosem odparła smoczyca.
"No cóż. 'On' właśnie leci tutaj a przynajmniej przeleci nad twoją jaskinią jeśli utrzyma kierunek jaki obrał po ostatniej próbie 'ujarzmienia'," kobieta obróciła się i spojrzała w niebo.
"Poczekaj chwilę," po dłuższej chwili namysłu odparła smoczyca i znikneła w jaskini.
"Na jakiś czas przerwiemy naukę," powiedziała Rigantona do magini czasu.
"Czemu?" spytała Ultear mimo to podążając za smoczycą na zewnątrz.
"O to się jej spytaj," powiedziała dopiero kiedy znalazły się na zewnątrz wskazując stojącą przed wejściem osobę. "Nie martw się kiedy wrócisz przed wejście wyjdę," dodała zanim nie obróciła się i znikneła w jaskini.
"Więc co się stało tak ważnego, że musiałam przerwać naukę?" spytała ukrywając wściekłość stojącą przed nią kobietę.
"Nie wyglądasz jakoś specjalnie," stwierdziła Korimi powoli obchodząc wokół i oglądając purpurowłosą kobietę. "Myślałam, że będziesz kimś bardziej wyjątkowym."
Ultear kiedy była 'oglądana' spojrzała na obchodzącą ją osobę. Długie niemal dotykające ziemi błękitne włosy, tej samej barwy oczy, dość atrakcyjna figura o kształcie niemal idealnej klepsydry i bardzo długie nogi. Jednym słowem niemal książkowy przykład ideału urody. "Że jak?"
"Po pierwsze powinnaś spytać nie co ale kto. A i miałam większe oczekiwania w stosunku młodej damy zwanej Ultear, o której co nieco słyszałam," odparła całkiem spokojnie.
"Więc kto sprawił, że mi przerywasz?"
"Twój znajomy jeśli dobrze jestem poinformowany," zaczeła powoli iść przed sobą. "A konkretnie Arik Kruk. Zakładam, że masz takiego."
Niemal natychmiast zrównała się z nią. "Co zrobił?" Spytała starając się brzmieć jak najzwyczajniej. Spoglądając na Korimi zauważyła kilka podobieństw między nią i wspomnianym lodowym zabójcą. "I kim jesteś?"
"Korimi," przez chwilę zawachała się zanim nie poprawiła się, "Korimi Kruk. A twój przyjaciel niestety utkwił chwilowo w postaci olbrzymiego smoka. Ostatnia próba wyjaśnienia mu jak nieroztropne jest bieganie wolno w tej postaci skończyła się porażką."
"Olbrzymi smok," zamyśliła się.
"Nie widziałaś go dawno w jego smoczej postaci, prawda?"
"Nie to było dawno. Więc po co ja jestem potrzebna?" zatrzymała się i czekała na odpowiedź.
"Prawdopodobnie popełniliśmy błąd zakładając, że Kanna sama potrafiłaby tym razem przywrócić go do porządku. Tym razem będziecie musiały spróbować razem," Korimi nie zwalniała tempa idąc przed siebie co jakiś czas spoglądając gdzieś w niebo.
"Współpracować z Kanną?" Ultear nie była zachwycona perspektywą zobaczenia się z złotowłosą zabójczynią. Nie miały wiele do czynienia w przeszłości jednak zawsze miała wrażenie, że Yagyu zdawała się wiecznie obserwować Milkovich. Godzinę potem spotkały wspomnianą złotowłosą piękność, która zdawała się być w niezbyt dobrym nastroju.
"Jest już niedaleko," powiedziała Kanna po przywitaniu się.
"Więc wytłumacz plan a ja na chwilę zniknę aby nie przeszkodzić was w koncentracji czy co tam macie zrobić," odparła Korimi i zaczeła się oddalać.
"Co mamy zrobić?" spytała kiedy z oddali dotarł do nich obijający się echem ryk.
"Mało czasu mamy," zażartowała złotowłosa magini i chwyciła drugą kobietą za głowę.
"Co," nie dokończyła kiedy świat wokół zaczął zmieniać się jak w kalejdoskopie.
Kiedy obie stały w oddali pojawił się olbrzymi błękitnołuski smok. Powoli zniżając lot wylądował niedaleko nich kiedy z boku spadł na niego drugi podobnie wyglądający osobnik.
Kiedy wszystko uspokoiło się obie były w jakimś budynku. Długie korytarze i wiele drzwi prowadzących do różnych pokoi. Kanna bez słowa prowadziała Ultear do jednych z drzwi oznaczonych symbolem 008. Bez słowa otworzyła i wewnątrz był Arik mający wygląd jaki magini czasu pamiętała z dzieciństwa. Zostawiając ją stojącą w drzwiach lodowa zabójczyni podeszła i zaczeła coś mówić do niego na co zaczął tylko bardziej się szarpać.
"Matka," docierały do purpurowłosej kobiety powtarzane co jakiś czas słowo. 'Matka. Kiedyś dawno nie potrafił kontrolować się kiedy wspominał ale przecież już przezwyciężył to.'
Kiedy rozmyślała nad tym nagle niespodziewanym machnięciem łapą rzucił o ścianę Kannę i wokół zaczeło się robić coraz zimniej.
"Znów to robi," zakleła Yagyu podnosząc się i otrzepując biały puch z siebie. "Za każdym razem kiedy próbuję przemówić mu do rozumu reaguje tylka jego pierwotne, zwierzęce ja."
"Chyba, że...," stwierdziła Ultear i kierowana przeczuciem ruszyła ku niemu. Próbował odgoniać ją ale zwinnie unikała zamachnięć łapą i nie zwracając uwagi na panujący chłód zbliżyła się i objeła szepcząc. "Co z obietnicą, że staniesz się silniejszy. Że nic cię nie zdoła teraz zabić?"
"Silniejszy niż śmierć," kilkukrotnie powtórzył te słowa kiedy wokół niego pojawiła się zamieć, która sprawiła, że obie musiały się cofnąć.
"Czyżby twoje słowa dotarły do niego?" Kanna spojrzała się na brązowooką kobietę. W międzyczasie szalejące w pomieszczeniu śnieżna zamieć powoli przybierała na sile aż nawet ściany wokół zaczeły pękać i kawałki nich były wciągane przez wir.
"Musimy uciekać," pomarańczowooka kobieta chwyciła drugą próbując ją pociągnąć.
"Czemu?" magini czasu się opierała kiedy wokół kolejne kawałki ścian rozpadały się i zasilały wirujące odłamki lodu wokół niego.
"Spójrz," wskazała jej jedną z dziur w ścianie. Za nią była... pustka. Bezkształtna nicość rozciągająca się aż po kres gdzie sięgał jej wzrok.
"Jesteśmy wciąż w jego umyśłe a konkretnie części, która powstała po jego przemianie. Teraz ta część przestaje być potrzebna i rozpada się. Nie chcę się przekonać co się stanie kiedy to miejsce rozpadnie się ze mną lub tobą w nim," słysząc to Ultear przestała się opierać i obie zaczeły szybować przez nicość ku wyjściu.
Drugi smok puścił pierwszego dopiero kiedy tamtego zaczeła otaczać zamieć, która zaczeła zmieniać się w coraz mocniej zacieśniający się wokół niego wir formujących się wprost z powietrza odłamków lodu. Lądując przed parą leżących niedaleko jej nieprzytomnych kobiet osłaniła je swoimi skrzydłami przed latający wszędzie wokół odłamkami lodu.
'Ciekawe jak bardziej silniejszy się staniesz dziś?' zamyśliła się spoglądając jak prędkość wiru zwiększała się kiedy jednocześnie nawet sama olbrzymia postać smoka zdawała się równiesz się rozpadać. Odłamki lodu i rozpadające się części formy wirowały stopniowo coraz ciaśniej. Energia magiczna z napływała ze wszystkich stron kondesując się wokół znajdującej się w oku cyklonu humanoidalnej postaci.
"Stało się," odetchneła z ulgą smoczyca kiedy po krótkim błysku wszelkie wirujące odłamki dosłownie znikneły. Uchwyciła delikatnie obie kobiety i niebieskowłosego mężczyznę a następnie wzbiła się w powietrze z nimi. Purpurowłosą zostawiła przed wejściem do jaskini smoczycy ciemności, złotowłosą w pobliskiej mieścinie a jego zaniosła w odosobnione miejsce gdzie mógł odpocząć bez bycia niepokojonym przez żadnego człowieka nawet kilka dni.
"Znów stał się silniejszy. A ta ludzka magini okazał się mimo wszystko interesującą istotą," stwierdziła młodsza smoczyca siadając przed drugą znacznie starszą.
"Tak. Mój cel jest coraz bliżej," z zadowoleniem stwierdziła Koriana spoglądając na leżącego nieopodal na tafli lodu Kruka. "Ktoś także musi mu przypomnieć, że ociąga się ze spłodzeniem potomstwa. Wśród zainteresowanych nimi samic jest właściwa."
"Zapominasz o tym, że tylko najsilniejszy samiec powiniem spłodzić kolejne pokolenie?" niemalże jakby chciał ją skarcić odezwała się druga smoczyca. "Jeszcze nie wybrali go więc obecnie powstałe potomstwo może się okazać potem zbędne."
"Nieważne. Ale i tak wiadomo, który z nich jest najsilniejszy," Koriana znów zauważyła dziwne spojrzenie drugiej. "Racja i tak tyle czekam. Dziesięć lat w tą czy w tamtą to nic takiego."
Daleko od dwójki smoczyc w głębi jaskini ukrytej w stoku niewyróżniającego się od innych gór jakby od niechcenia Rigantona stwierdziła. "Wróciłaś."
"Tak. Wracajmy do treningów," odparła Ultear zachowując spokój po niedawnym zdarzeniu.
"Kolejna część opowieści jeśli możesz," brzmiąc jakby to było całkiem przypadkowe powiedziała smoczyca ciemności.
"Kiedy w końcu ją skończę powiesz mi czemu prawie rozumiem?"
"Stając się zabójczynią będziesz sama w stanie odkryć to co cię wciąż trapi. Widziałaś już jak bardzo nieludzki się może stać a może tylko tak cię wydawało i jest jakieś drugie dno. A teraz..." ułożyła się w wygodnej pozycji do słuchania.
Magini czasu nie odpowiedziała nic tylko odczekując chwilę zaczęła opowiadać.
---
W końcu Ultear dotarła do położego w lesie domu gdzie mieszkała wcześniej z matką. Ukryta za drzewem zauważyła jak Ur zajmowała się dwójką małych chłopców i wyglądała na szczęśliwą.
'Moja matka porzuciła mnie i zajmuje się innymi dziećmi,' upadła na ziemię i zaczęła płakać. 'Nigdy jej nie wybaczę.'
Otarła łzy i postanowiła wrócić. W drodze powrotnej Ultear napotkała parę kłócących się młodych ludzi. Kryjąc się w krzakach czekałą aż odejdą umożliwiając jej kontynuowanie podróży powrotnej i czekając na to przysłuchiwała się ich kłótni.
Chłopak był wyraźnie zły na swoją znajomą za coś co zrobiła wcześniej. Ona na różne sposoby próbowała się tłumaczyć i próbować załagodzić sytuację. Jednak on wciąż zdawał się być głuchy na wszystko co mówiła.
'Coś złego...,' na chwilę jej myśli powędrowały do momentu ucieczki i osoby, która mimowolnie pomogła jej uciec. Odganiając te myśli wróciła do słuchania dwójki nastolatków.
Ona wciąż mówiła jednak on jak wcześniej ignorował ją więc zrobiła coś innego. Ultear widząc to na chwilę otworzyła szerzej oczy ale szybko odwróciła od nich wzrok. Kłótnia niemal natychmiast skończyła się i oboje zaczeli mówić tylko od czasu do czasu nie podniesionymi głosami i znacznie milsze słowa. Po kolejnych pięciu minutach oboje powoli ruszyli zostawiając Ultear samą w krzakach, która jeszcze spojrzała za nimi zanim nie ruszyła w swoją stronę.
'Dziwne,' zamyśliła się idąc na rzeczą, którą zrobiła dziewczyna sprawiając, że w końcu oboje nastolatków przestało się kłócić. Po powrocie na początek została wrzucona do pokoju, który tonął całkiem w mroku. Nieokreślony czas póżniej do niego wszedł średniego wzrostu mężczyzna.
"Wróciłaś więc," powiedział dźgając ją końcem kostucha i przez jej ciało przeszedł prąd na co tylo zareagowała tłumionym jękiem.
"Tęskniliśmy za tobą," udając zatroskany ton kolejny raz ją poraził przytrzymując końcówkę znacznie dłużej aż wydała głośny krzyk.
"Mam nadzieję, że już nie opuścisz nas," kolejny raz jej ciałem poruszyło się mimowolnie pod wpływem przepływającego prądu.
"Przecież jesteśmy tak mili dla ciebie," tym razem tylko uderzył ją z dużą siła końcówką.
"Dbamy abyś nie umarła z głodu lub innych przyczyn," kopnął ją przewracając.
"I jak nam odpłacasz," kolejny kopniak na co tylko się zwineła.
"Przemyśl to," na koniec jeszcze raz ją poraził aż zapłakała. Po tym wyszedł i zamknął za sobą drzwi tak, że Ultear została sama w ciemnościach. Prawie. Po tym jak się zamkneły drzwi gdzieś z innego kątu dotarł do niej dźwięk, który jednocześnie uspokoił i przeraził ją. Niski gardłowy pomruk przypominający dźwięk wydawany przez dzikie bestie. Tylko jedna osoba jaką tu spotkała mogła wydać ten dźwięk jednak mimo to pragneła się upewnić.
"Arik?" niepewnie zdołała wydusić z siebie. Odpowiedź nigdy nie nadeszła i tkwiła w ciemnościach. Ciszę od czasu do czasu zmącał niski gardłowy pomruk. Kiedy poczuła podmuch chłodu, który dotarł do jej rogu była niemal pewna kto był w drugim kącie.
'Czy jest zły na mnie?' zamyśliła się wciąż leżąc skulona. Resztki bólu po porażeniach i kopniakach wciąż tkwiły w niej. Kiedy w końcu udało się jej poruszyć powoli podczołgała się w kierunku skąd napływało chłodne powietrze, potykając się o coś zimnego. Dotykając leżącą rzecz rozpoznała w niej dość gruby łańcuch. Kontynując czołganie się zatrzymała się czując zimne w dotyku łuski na leżącym bezładnie ogonie.
Czując jej dotyk nieznacznie cofnął ogon i wydał krótki groźny pomruk. W momencie kiedy wprowadzili ją do pomieszczenia gdzie przebywał od dłuższego czasu rozpoznał jej zapach jednak nie potrafił powiedzieć jednego słowa tylko od czasu wydawał ciche pomruki. A teraz nawet przysuneła się do niego. Po co?
Słysząc jak łańcuchy lekko zabrzęczały przez chwilę siedziała zanim powoli nie obróciła się i wróciła do swojego kąta. Siedząc myślała kiedy mimowolnie wspomnienia spotkanej para młodych ludzi wróciły.
'Czemu przypomniało mi się to akurat teraz?' nieco dziwnie poczuła się na wspomnienie tego jak tamta dwójka zakończyła kłótnię. 'To wcale nie tak, że coś mu zrobiłam.'
Następnego dnia otworzyły się drzwi i weszła do środka para mężczyzn. Odczepili a nastęnie odwineli łańcuchy krępujące go i chwytając z obu stron zaczeli ciągnąć za sobą. Przez moment kiedy przeciągali go przez wejście spojrzała na niego. Dwa dni później przyszli po nią i zaciągneli ją do starego pokoju. Pół godziny później przyszli i bez słowa zabrali na serię bolesnych testów. Po skończonych zabrali i wrzucili jakby była jakimś przedmiotem do pokoju zamkając potem drzwi. Jedząc jedzenie z miski mimowolnie spojrzała w kierunku przejścia.
"Ciekawe czy wciąż tam jest?" wymamrotała i po skończeniu niepewnie podeszła do ściany. Zabawki wciąż leżały rozrzucone. Chwilę zawachała się i... wróciła na łóżko. Następnego dnia poddali ją kolejnym bolesnym testom i wrzucili po skończeniu do pokoju.
Powoli zdjeła panel i zajrzała do sąsiedniego pokoju. Prawie wcale nic się nie zmieniło w nim. Dziura w ścianie była już załatana a resztki innej łączącej wcześniej dwa sąsiednie pomieszczenia były usunięte. Dojrzała go leżącego na dużym łóżku pod przeciwną ścianą, z którego na podłogę zwieszał się ogon i jedna z łap. Bez potknięcia się o walające się na podłodze różne przedmioty podeszła na wyciągnięcie ręki do niego. Arik powoli podniósł łeb i spojrzał w jej stronę.
"Zostaw mnie samego," powiedział i odwrócił łeb w drugim kierunku. Ultear postała przez dłuższą chwilę zanim nie odwróciła się i wróciła do swojego pokoju.
"Nie zrobiłam nic złego," powtórzyła kilka razy znów przypominając sobie podsłuchaną kłótnię. "A może?" zamyśliła się siedząc oparta o ścianę.
Kolejne dni nie opierała się przed kolejnym testom i zaczeła wykorzystywać je aby zwiększyć swój potencjał magiczny. Musiała wydostać się stąd ale tym razem samemu kiedy jej moc będzie wystarczająca. Odwiedzała go codziennie jednak zawsze albo ignorował jej obecność albo w kilku słowach kazał się zostawić samemu.
"Nie," powiedziała Ultear i weszła na łóżko, na którym leżał dziś. Spowrotem miał wygląd małego chłopca więc usadowiła się obok niego.
"Co?" wymamrotał i odwrócił się w jej stronę. "Mówiłem, że chcę zostać sam."
"Ale ja nie," powiedziała i postępując jak dziewczyna, którą widziała wiele dni temu przytuliła się do niego. Próbował się poruszyć, uwolnić z jej objęć ale nie poddała się i wciąż trzymała się. Westchnął lekko i przestał próbować się uwolnić.
"Czemu?" wymamrotał tylko.
"Przepraszam," odpowiedziała wciąż wachając się czy zrobić drugą z rzeczy jaką widziała.
"Za co?"
"Przez mnie pewnie cierpiałeś kiedy uciekłam. I to, że wspomniałam o naszych matkach," na ostatnie słowo poczuła jak lekko się wzdrygnął więc na chwilę zamilkła. Upewniając się, że nie zaczyna się zmieniać położyła mu głowę na ramieniu. "Chcesz zobaczyć swojego ojca?"
Po dłuższej chwili odpowiedział. "Tak."
"Chcę znów uciec stąd," powoli mówiła.
"I znów wykorzystasz mnie do tego?" spytał chłodnym tonem.
"Nie. Wpierw stanę się dość silna aby zrobić to samemu. Ale," na chwilę zawachała się, "chcę abyśmy uciekli razem."
"Czemu ja?"
Przez chwilę wachała się nad tym co powinna zrobić.
"Zapanuj nad swoimi zmianami zanim uciekniemy," nachyliła się i ucałowała go w policzek. Rumieniąc się szybko zeskoczyła i pobiegła do przejścia.
"Zapanować? Uciec?" dotknął swojego policzka. Sposób w jaki go objeła i potem pocałunek sprawił, że poczuł się dziwnie. Co potem po ucieczce? Wróciłby do ojca? Resztę dnia spędził rozmyślając nad zewnętrznym światem. Pare dni wcześniej przez chwilę widział go kiedy zrobił dziurę w jednej z kolejnych ścian. Niestety wtedy złapali go, potem zaczeli brutalnie bić i razili prądem starając się go spacyfikować.
Następnego dnia kiedy usłyszał, że ją przynieśli po odczekaniu chwili zastukał w panel. Cierpliwie odczekał kiedy otworzyła.
"Chcesz zjeść razem?" spytał wskazując swoją miskę. Chwilę zastanawiała się zanim wzieła swoją miskę i przecisneła się przez przejście. Jedli w ciszy a potem kiedy oparła się o niego objął ją ramieniem.
"Naprawdę byś chciała razem uciec?" spytał się niepewnie.
"Tak. Ale z tobą," odparła spokojnie.
"Opanuję przemiany aby nie skrzywdzić nikogo przypadkiem," powiedział i wtedy usłyszał gdzieś z oddali zbliżające się kroki. "Musisz już wracać."
"Już?" spojrzała na niego zaskoczona.
"Tak. Proszę idź już. Zobaczymy się jutro," mówił ściszonym głosem i wstając wziął jej miskę. Podszedwszy do przejścia przełożył ją przez nie i spojrzał w jej kierunku.
"Co się dzieje?" zapytała jednak nie odpowiedział wciąż stojąc i wpatrując się w nią. Po znalezieniu się w swoim pokoju zakryła przejście. Dosłownie moment potem drzwi otworzyły się i stanął w nich wysoki mężczyzna, rozejrzał się wokół a następnie poszedł dalej.
"Skąd wiedziałeś?" spytała kiedy pare minut potem znalazła się koło przejścia i zdjąwszy panel zajrzała przez otwór.
"Nieważne. Przynajmniej cię nie znaleźli u mnie," powiedział lekko się rumieniąc.
Zawachała się czy coś jeszcze powiedzieć w końcu jednak tylko zakryła przejście i położyła się na swoim łóżku. Następne kilka miesięcy mineło obojgu na przygotowaniach. Ultear cierpliwie znosiła kolejne coraz bardziej bolesne eksperymenty, które coraz bardziej zwiększały jej potencjał magiczny. Eksperymenty na Ariku miały mniejszy efekt zwiększania mocy magicznej, gdyż jak zauważyli i tak miał już ją olbrzymią i nieco obawiali się skutków kiedy osiągnie zbyt wysoki poziom. Także prawie całkowicie przestał mieć epizody spontanicznych transformacji.
Wieczorami zawsze spożywali razem jedzenie jakie dostawali. Czasami jedno z nich pokrzepiało drugie kiedy zaczynało tracić determinację lub po prostu było mu źle. Zawsze kończyło się to nią opierającą się o niego i jego ramieniem obejmującym ją.
"Jak tam nasz metamorf? Już przestał się wciąż zmieniać czy tylko zdaje się, że opanował tą zdolność?" spytał Brain upijając nieco z filiżanki.
"Zdaje się, że w jakiś sposób zaczął kontrolować przemiany," odparł wysoki mężczyzna.
"Zdołaliście zbadać przyczyny i czynniki wywołujące te zmiany?"
"Jeszcze nie. Co w takim razie robić z nim?" spytał siedzący naprzeciw mężczyzna.
"Same eksperymenty powodujące przyrost potencjału magicznego. Pewnie przyzwyczaił się do obecnego poziomu," odparł spokojnie Brain.
"Ale to niesie ryzyko nieprzewidzianych komplikacji," zauważył technik.
"Więc upewnijcie się, że będzie w pogotowiu grupa gotowa szybko go spacyfikować. Pamiętaj, że rozwój magi czasami wymaga podejmowania ryzyka," odparł szef i następnie opuścił pokój.
'Niezbyt fortunie, że zacząłeś panować na swoimi zmianami Ariku Kruk,' pomyślał spoglądając na kartkę z informacjami o wspomnianym dziecku. 'Ale to nie ma znaczenia. Mam w razie czego plan awaryjny aby zakończyć tą sprawę,' uśmiechnął się demonicznie spoglądając na drugą z kartek opisującą przypadek Ultear. 'Któreś z was prędzej czy później straci kontrolę i wtedy sprawa się rozwiąże sama.'
Kolejne pare dni upłyneło spokojnie mimo, że z każdym dniem oboje byli poddawani niesamowicie bolesnym i wyczerpującym eksperymentom. Zbliżał się początek trzeciego tygodnia kiedy przewidywania Braina spełniły się. Przenikliwy chłód wypełnił cały budynek zmrażając kompletnie każdy kawałek konstrukcji sprawiając, że stała się wyjątkowo krucha i podatna na uszkodzenia. Pare minut później budynkiem wstrząsneła eksplozja, która pogrzebała wszystkich obecnych w środku poza dwójką postaci stojących przed walącym się budynkiem.
"Widać zdążyliśmy uciec na czas," powiedział Brain spoglądając na stojącą obok niego małą dziewczynkę. Następnie oddalił się zostawiającą Ultear stojącą wciąż przed stosem gruzu, stali i innych odpadków wpatrującą się na wpół przytomnym wzrokiem przed siebie.
"Arik. Obiecałeś, że odejdziemy oboje stąd," powiedziała pod nosem. W odpowiedzi po chwili część rumowiska poruszyło się, uniosło a następnie resztki rozsypały się odsłaniając stojącą postać skrzydlatego gada mającego może ze trzy metry wzrostu. Powoli wyszedł ze stosu pozostałości budynku i szedł ku Ultear stopniowo kurcząc się.
"I dopełniłem obietnicy. Stałem się dość silny, że nawet zawalenie się wszytkiego na mnie nie zdołało mnie zabić," uśmiechnął się. Przez chwilę stała zanim nie rzuciła się ku niemu i ku jego zaskoczeniu go pocałowała w usta.
"Co teraz?" spytała cofając się kilka kroków i odwracając aby ukryć rumieńce.
"Poczekam na zjawienie się ojca," odpowiedział Arik spoglądając gdzieś w dal. Kiedy wygrzebał się z rumowiska delikatny powiew wiatru przyniósł znajomy zapach. Jednak był zaskoczony tym co zrobiła jednak było to... przyjemne więc tylko nieznacznie się uśmiechnął. "A ty?"
"Ja?" spowrotem spojrzała w jego stronę. "Nie wiem jeszcze."
"Jeśli ojciec nie będzie miał nic przeciwko możesz na jakiś czas zatrzymać się u nas. A potem," zawachał się na chwilę, "potem zobaczymy."
Podeszła do niego i przytuliła się ponownie ciesząc się, że nie jest sama. Pare minut potem zbliżył się do nich mężczyzna o granatowych włosach.
"Cieszę się, że nic ci nie jest," zaczął Lionel i spojrzał na małą dziewczynkę przytuloną do jego syna. "Czy my się znamy młoda damo?"
"Ultear," przedstawiła się krótko.
"Ojcze czy może na trochę pobyć u nas zanim nie wróci do swojej rodziny?" Arik spojrzał błagająco na swojego rodzica.
"Pomyślę nad tym. A i chyba jesteście za młodzi na 'to'," podkreślił ostatnie słowo.
"Na co?" spytał go syn kiedy zaczeli iść.
"Nieważne. Powiem jak nieco podrośniesz," odparł widząc jak oboje dzieci szli obok siebie za nim.
---
"Więc poznałaś także jego ojca," powiedziała Rigantona przygotowując się do kolejnej części nauki.
"Można tak powiedzieć," odparła Ultear.
"Kilka kolejnych części opowieści i okaże się, że spotkałaś wszystkich jego żyjących krewnych," zażartowała smoczyca.
"Chyba można tak stwierdzić. Pare tygodni temu byłam na przyjęciu gdzie zebrało się całe rodzeństwo Arika, jego ojciec i dziadek," odparła spokojnie magini czasu.
Rigantona nie kontynuowała rozmowy zaczynając naukę. Kolejne dni upłyneły spokojnie choć Ultear nie czuła aby robiła postępy. Przynajmmniej smoczyca wciąż nie uczyła jej żadnego zaklęcia powtarzając, że na to przyjdzie czas po poznaniu podstaw magii. I że bez właściwego opanowania tego późniejsze zaklęcia będą niewiele warte nawet jak ją nauczy.
"Brak postępów?" nieco znieciepliony spytał rozmówca magini czasu.
"Wciąż każe mi wykonywać czasem dziwne rzeczy ale na razie nie chce nauczyć żadnego zaklęcia magii zabójców," odparła wpatrując się znudzona w unoszącą się przed nią lakrimę. "A jak poszukiwania?"
"Już mamy przybliżony obszar, który powiniśmy przeszukać dokładniej. Kilka tygodni najwyżej zanim udamy się na miejsce. Wykorzystaj ten czas dobrze," powiedział rozmówca.
"Staram się jak to możliwe przyśpieszać ale jest dość oporną nauczycielką i z dziwnymi nawykami," stwierdziła purpurowłosa kobieta.
"Sama przyszłaś do mnie z pomysłem odszukania jakiegoś smoka w celu nauki magi zabójcy kilkanaście tygodni temu. Uważałem go za zbędny ale byłaś bardzo zdeterminowana. Czyżby ta determinacja właśnie się skończyła?" spytał ją.
"Nie. Nauczę się choćby podstaw zanim wyruszymi na poszukiwanie," szybko odpowiedziała i następnie pożegnała się. Wróciwszy do jaskini kontynuowała naukę przez kolejne kilka tygodni kiedy nadszedł czas, że musiała opuścić swoją nauczycielkę.
"Więc poddałaś się?" spytała wprost Rigantona.
"Nie. Tylko muszę zrobić coś," odparła Ultear i ruszyła ku wyjściu z jaskini.
"Jeśli nie wrócisz w ciągu tygodnia możesz już nie wracać wcale," powiedziała na pożegnanie smoczyca patrząc jak nikła w porównaniu do niej kobieta oddalała się od wejścia. Stała tak z kwadrans kiedy niedaleko wylądowała smok.
"Osobiście się zjawiasz. To ciekawe," powiedziała smoczyca ciemności.
"Tylko aby powiadomić cię, że większość żyjących smoków zbierze się w ciągu najbliższego dnia," powiedziała Grandeeney. "A że sama lecę tam to pomyślałam, że zawitam do ciebie po drodze."
"Czyli powinnyśmy ruszać już teraz?" odparła Rigantona rozpościerając skrzydła przygotowując się do odlotu.
"Tak. Jak tam twoja podopieczna? Nie wyczułam nikogo poza tobą w pobliżu," zapytała kiedy obie już wzbiły się w powietrze.
"Uznała, że ma ważniejszą do załatwienia sprawę niż naukę magii. Mam nadzieję, że nie wróci w ogóle," lekko niezadowolona odpowiedziała.
"Aż tak źle było z nią?" niebiańska smoczyca spojrzała w bok.
"Nieważne. Ale jeszcze pare dni a by skończyła opanowywanie podstaw i zostałoby tylko nauka zaklęć i doskonalenie używania magii. A co spowodowało, że się zbieramy?"
"Acnologia wykonał ruch od dłuższego czasu," odparła Grandeeney brzmiąc jakby było to coś całkiem zwyczajnego.
"Ciekawe. Może więc tak pośpieszmy się," powiedziała i obie zwiększyły prędkość z jaką leciały. Pare godzin później wylądowały na obszernej polanie gdzieś w głębi puszczy. Rozglądając się zauważyły kilkoro ze znajomych smoków, które były już obecne.
"Powoli zaczynają się zbierać ciekawsze okazy," zachitotał cicho Raitingu na co stojący obok A-su tylko się spojrzał w kierunku obu smoczyc.
Kolejne godziny płyneły na czekaniu na resztę smoków, które odpowiedziały na wezwanie. I tak zjawili się we własnej osobie ognisty i metalowy smok. Gdzieś za nimi niemal jednocześnie z dwóch stron nadlecieli Weissologia i Skiadrum. Godzinę potem wylądowały smoczyce wody, kwasu i jadeitu. Pod wieczór niemal spóźnioieni pojawili się smoczyca trucizn i Yangri a Koriana mimo wcześniejszych zapowiedzi jeszcze nie była widoczna na horyznocie kiedy zachodziło słońce.
While AFF and its agents attempt to remove all illegal works from the site as quickly and thoroughly as possible, there is always the possibility that some submissions may be overlooked or dismissed in error. The AFF system includes a rigorous and complex abuse control system in order to prevent improper use of the AFF service, and we hope that its deployment indicates a good-faith effort to eliminate any illegal material on the site in a fair and unbiased manner. This abuse control system is run in accordance with the strict guidelines specified above.
All works displayed here, whether pictorial or literary, are the property of their owners and not Adult-FanFiction.org. Opinions stated in profiles of users may not reflect the opinions or views of Adult-FanFiction.org or any of its owners, agents, or related entities.
Website Domain ©2002-2017 by Apollo. PHP scripting, CSS style sheets, Database layout & Original artwork ©2005-2017 C. Kennington. Restructured Database & Forum skins ©2007-2017 J. Salva. Images, coding, and any other potentially liftable content may not be used without express written permission from their respective creator(s). Thank you for visiting!
Powered by Fiction Portal 2.0
Modifications Š Manta2g, DemonGoddess
Site Owner - Apollo