Fairy Tail: Więzy krwi | By : Ormael13 Category: Misc. Non-English > Anime Views: 1008 -:- Recommendations : 0 -:- Currently Reading : 0 |
Disclaimer: Fairy Tail i wszelkie postacie tam występujące są własnością Hiro Mashima. Nie mam żadnych zysków z pisania tego fanficka. |
Rozdział 4: Siostry krwi
Była już jutrznia kiedy razem z jednym ze sług matki dotarli do posiadłości. Efekty ostatnio wypitej krwi wciąż zdawały się tkwić w jej ciele jednak była zbyt zmęczona i senna.
"Widzę, że wróciaś," stwierdziła Elvira siedząc na jednym z foteli w salonie.
"Tak matko," odparła Karen ukłaniając się i następnie czekając na kolejne polecenia.
"Jak przebiegło polowanie?" spytała się niskiego mężczyznę, który stał również nieruchomo koło Lilicy, na co chwilę pomyślał zanim nie odpowiedział.
"Znalazła kilka ofiar w tym jedną dość bogatą w energię życiową."
"Dobrze. Możecie oboje udać się na spoczynek. Ale kara cię nie minie córko," niedbałym ruchem dłoni odprawiła oboje. Karen powoli idąc znalazła się w swoim pokoju i zdjąwszy wszystko podeszła do okna. Upewniwszy się, że jest szczelnie zasłonięte położyła się na łóżku uśmiechając się lekko czują chłód pościeli na swojej nagiej skórze.
"Miłe uczucie," wymamrotała zanim przymkneła powieki i dość szybko usneła.
Następnej nocy obudziła się kiedy nad horyzontem jeszcze było widać zachodzące słońce.
"Słońce..." wymamrotała kiedy lekko uchylając zasłonę okna kilka promieni padło na jej policzek. Natychmiast zasłoniła je znów i chwyciła się za twarz wydając słumiony jęk bólu. Miejsce gdzie światło musneło jej skóra strasznie parzyło ale po chwili ból zaczął zanikać.
"Dziwne," stwierdziła kiedy po podejściu do lustra pomimo półmroku panującego w pomieszczeniu nie dojrzała zbyt rozległych poparzeń.
Wcześniej nawet chwila w promieniach słońca sprawiała jej bardzo silny i długotrwały ból a część ciała dotknięta światłem ulegała szybkiemu rozkładowi zostawiając głęboką ranę. Dziś był tylko ślad jak po niezbyt poważnym poparzeniu słonecznym przynajmniej nie dla kogoś z jej zdolnościami samoleczenia.
"Coś się stało panienko?" spytał jeden ze służących, który stanął w drzwiach jej pokoju. Na wszelki wypadek nie wchodził głębiej aby w razie napadu szału zielonowłosej kobiety móc szybko usunąć się z jej pola widzenia.
"Nic," przesuneła dłonią ponownie po policzku upewniając się, że rana dość szybko goiła się, "już nic. Czy matka już obudziła się?"
"Myślę, że powinna niedługo się budzić. Coś dziś wcześnie wstałaś," stwierdził mężczyzna szybko obracając się po czym zamknął drzwi i szybko oddalił się korytarzem.
'Czemu tak wcześnie się dziś obudziłam?' rozmyślając podeszła do szafy, z której wyciągneła kilka ubrań. Przez chwilę miała wprawdzie ochotę wybiec na korytarz i ukarać służącego za ostatnie pare słów, które powiedział ale czuła dziwną euforię tak, że się jej tego odechciało.
"Matka," westchneła słysząc gdzieś w posiadłości słumiony dźwięk jakby uderzenia cieżkiego przedmiotu o podłoge a może czyjegoś ciała. Siadając na brzegu łóżka Karen zaczęła nasłuchiwać odgłosów budzenia się pozostałych przeklętych mieszkańców domu.
---
"Proszę o wybaczenie madame," wymarotał młody wysoki mężczyzna podnosząc się z podłogi. Siedząca na łóżku wysoka kobieta o niebieskich włosach sięgających do połowy pleców nawet nie spojrzała w jego kierunku wstając.
"Nie popełniaj błędów to nie będziesz musiał prosić o wybaczenie," odparła chłodno kobieta zdejmując nocną koszulę. Sięgneła po starannie złożoną suknię leżącą na krześle i powoli założyła ją na siebie.
"Czy coś interesującego się stało w czasie dnia?" spytała beznamiętnym głosem.
"Wrócił jeden z wysłanych w kraj posłańców," odpowiedział młodzieniec przyciskając dłoń do lewej części twarzy a między palcami dłoni ściekała powoli krew.
"Który?"
"Ten, którego wysłałaś o pani na zachodnie wybrzeże," odpowiedział głos dochodzący z kierunku drzwi. W drzwiach stał ubrany nieco poszarpane proste wiejskie ubranie olbrzymi osobnik.
"I?" rzuciła niedbale z lekką nutą znieciepliwienia maskującą ciekawość.
"Kilka tygodni temu rybacy z wioski gdzie miałem się udać wyłowili z morza coś dziwnego," zamilkł na chwilę czekając na reakcję Elviry, która tylko spojrzała na chwilę w jego stronę a jej paznokcie zaczęły się powoli wydłużać.
"Jak się udało mi dowiedzieć jest to wielki kawał lodu z zamrożoną w środku jakąś istotą. Nie udało mi się z bliska obejrzeć ten lód ale podejrzewam, że w środku może być ONA," skończył ponownie czekając na reakcję białookiej kobiety. W międzyczasie drugi z mężczyzn powoli idąc i starając się nie zwracać na siebie uwagi opuścił pokój.
"Czy może być w stanie umożliwiającym przywrócenie?" spojrzała na stojącego mężczyznę.
"Nie wiem ale w ciągu tygodnia lub szybciej ma się tam zjawić osobiście jeden z członków Magicznej Rady. Już teraz widziałem z oddali kilkoro projekcji astralnych członków rady w okolicy miejsca gdzie przetrzymywany jest lód," odpowiedział starając się nie pominąć niczego.
"Hmmm," zamyśliła się Elvira niedbałym ruchem odprawiając olbrzymiego mężczyznę. "To tyle na razie. Pożyw się i bądź gotów na kolejne rozkazy niedługo."
Ukłoniwszy się nisko oddalił się zostawiając ją samą w sypialni.
'Jeśli to Ona warto by zająć się przetransportowaniem Jej tutaj a następnie przebudzeniem z dala od wścibskich oczu rady,' podeszła do okna i lekko odsuneła zasłony.
'To musisz być Ty. Inaczej nikt z rady nie fatygowałby się osobiście tam. Ale czemu wybiera się? Czy dla pewności, że Cię zdołają utrzymać w kontroli kiedy się przebudzisz? Czy chcą dokonać jakiś eksperymentów lub po prostu Cię pociąć aby zobaczyć z czego jesteśmy zbudowani?' opierając się czołem o szybę powoli przesuneła końcówkami ostrych pazurów po szybie zostawiając kilka rys. Chwilę potem wezwała służącego.
"Tak milady?" zgiął się w pół i znieruchomiał w takiej pozycji czekając na rozkazy.
"Dowiedz się czy moje obie córki wstały już a następnie dopilnuj aby obydwie zjawiły się w salonie za kwadrans," powiedział powoli a kiedy służący wyprostował się i obrócił w kierunku drzwi dodała. "Nie zajmij się tylko młodszą. Karen osobiście przypilnuję."
"Tak jest" odparł i zniknął na korytarzu. Postała przez chwilę z zamkniętymi oczami zanim nie zmieniła się w obłok mgły, który zniknął między szczelinami w podłodze. Niemal bezszelestnie pojawiła się za Karen, która poczuła jej obecność kiedy kilka ostrych pazurów przebiło jej prawe płuco. Instynktownie odkrztusiła nieco krwi.
"Wciąż masz nawyki z okresu kiedy żyłaś," zimnym głosem stwierdziła Corona i wykonując niedbały ruch ręką rzuciła zielonowłosą kobietę na ziemię. Zanim tamta zdążyła poruszyć się już była nad nią jedną ze stóp przyciskając do ziemi.
"Nie zapomniałaś co wczoraj mówiłam, prawda?" nachyliła się i chwytając Karen za włosy pociągneła tak, że tamta wydała stłumiony jęk.
"Nie," odparła próbując nieco zmienić pozycję jednak starsza kobieta wciąż mocno ją przyciskała do podłogi.
"Myślałam, że cię dobrze wychowałam," niebieskowłosa kobieta wykorzystując wolną rękę powoli przesuneła końcami palców po plecach trzymanej córki. "Bez zbędnych tortur uczyłam jak masz zachowywać się jako przeklęta," zatrzymała dłoń i zaczełą powoli zatapiać pazury w jej ciało. "A ty wciąż nie potrafisz zapamiętać prostych zasad, prawda?"
"Nie," wymamrotała Lilica próbując nie myśleć o bólu w plecach.
"Co nie?" spytała szybkim ruchem wbijając pazury do końca aż przebiły ciało zielonowłosej kobiety na wylot. "Nie usłyszałaś jakie moje polecenie ci przekazała służąca?" Dłoń, która dotychczas trzymała włosy puściła ale szybko chwyciła nią Karen za głowę i z dużą siłą uderzyła nią o podłogę aż rozległ się cichy trzask.
"Słyszałam," odpowiedziała cicho czując ból po złamaniu nosa. Powoli zaczeła ruszać jedną z rąk próbując sięgnąć do twarzy. Elvira to zauważyła i szybkim ruchem chwyciła jej ramię.
"Nie słyszę," powiedziała i wykorzystując swoją siłę wykręciła młodszej kobiecie ramię aż zachrobotało w stawie barkowym.
"Słyszałam," odpowiedziała nieco głośniej, próbując nie wydać jęku po zwichnięciu barku.
"Więc będziesz na przyszłość zachowywać się tak nieodpowiedzialnie?" nie puszczając ramienia Elvira zacisneła uścisk aż kości w przedramieniu drugiej kobiety pękły.
"Nie matko," powiedziała Karen monotonnym głosem.
"Dobrze," odparła Elvira i puściła jej ramię. Potem nieśpiesząc się wyciągneła pazury i ruszyła nogę. "A teraz przebierz się w coś czystego i zjaw się na dole za dziesięć minut. Jeśli nie...," nie dokończyła zmieniając się w obłok mgły, który zniknął pomiędzy szparami w podłodze.
"Ugh," wymarotała pełnym bólu głosem Karen wciąż leżąc tylko przewracając się na plecy. Przymknąwszy powieki skupiła się na użyciu energi magicznej, która zaczęła powoli regenerować obrażenia ręki. Później zajeła się ranami w klatce piersiowej i złamanym nosem.
W czasie kiedy Lilica kończyła leczyć rany i zmieniała ubranie służący zdążył obudzić i przekazać młodej białowłosej kobiecie wiadomość od matki. Ta wciąż lekko zaspana w miarę szybko ubrała się i nie śpiesząc się zeszła na dół gdzie już czekała starsza przeklęta.
"Karen jeszcze nie wstała?" spytała patrząc w kierunku białookiej kobiety.
"Wstała ale musiałam z nią chwilę 'porozmawiać'," odparła na co młodsza z kobiet tylko się nieznacznie uśmiechneła. "Ale jeśli nie przyjdzie zar...," przerwała kiedy wspomniana weszła do salonu i usiadła na jednym z krzeseł.
"Czemu zawdzięczamy tak wczesną pobudkę?" spytała białowłosa kobieta.
"Mam dla was obu drobną robotę do wykonania," powiedziała brzmiąc normalnie. "Pozwoli mi to też sprawdzić jak dobrze przyswoiłyście sobie nauki jakie wam dawałam przez ostatnie miesiące."
"Więc co mamy zrobić?" młodsza kobieta sięgneła po stojący na pobliskim stoliku kielich.
"Na zachodnim wybrzeżu w jednej z rybackich wiosek lokalni wieśniacy wyłowili z wody dużą bryłę lodu z cenną zawartością w środku. Chcę abyście w obie się udału i sprowadziły to tutaj," odpowiedziała jej. "Oczywiście musicie to zrobić jak najszybciej zanim magiczna rada przyśle swoich wysłanników w celu zabezpieczenia tego znaleziska."
"Dlaczego my mamy się udać po to a nie grupa służących?" spytała dotychczas milcząca Karen.
"Bo ja tak mówię. Czyżbyś nie chciała wypełnić mojego polecenia?"
"Wypełnię. Tylko wątpię aby nasza obecność była potrzebna. Można by wysłać innego przeklętego jak na przykład Raula," odpowiedziała.
"On akurat jest poza posiadłością wykonując inne z moich poleceń. Nie ma obecnie żadnego innego przeklętego, który mógłby się udać. Wystarczy ci to jako powód aby was wysłać?" Corona po tych słowach zwróciła się do stojącego służącego aby 'udał się' po podróżne płaszcze córek.
"Więc czemu my obie mamy się udać? Nie mam zamiaru niańczyć ją," zaprotestowała białowłosa kobieta.
"To nie podlega dyskusji. Jednak jeśli nie chcesz aby to wyglądała jak opieka nad kimkolwiek dodam, że ta która lepiej się spisze zostanie wynagrodzona," powiedziała Elvira i wstała widząc jak do pokoju wrócił służący. Wręczył on obu młodym kobietom płaszcze i niewielki pakunek, o którego przeznaczenie spytała jedna z nich
"Zawiera on kilka fiolek z krwią. Tak na wszelki wypadek jakbyście znalazły się w sytuacji kiedy będziecie potrzebować krwi ale nie będzie w pobliżu żadnego jej źródła," odpowiedziała niebieskowłosa kobieta. "Oczywiście moje nauki powinny sprawić, że po powrocie zwrócicie je nienaruszone. A teraz służący zabierze was do pokoju gdzie przebywa posłaniec, który przyniósł mi wiadomość i dowiedzcie się gdzie dokładnie macie się udać. Owocnej podróży."
Wziąwszy pakunku i założywszy płaszcze obie kobiety udały się za lokajem, który zaprowadził je do olbrzymiego mężczyzny. Właśnie kończył posilanie się więc szybko wytłumaczył im dokąd mają się udać i odprowadził je do wyjścia. Corona stała przez dłuższy czas po tym jak opuściły salon a potem posiadłość zanim nie zjawił się w pokoju niski mężczyzna o czarnych kręconych włosach.
"Wzywałaś pani?" spytał Raul na co rzuciła w jego stronę średniej wielkości kulistą lakrimę.
"Tak. Udaj się za moimi córkami i regularnie zdawaj raporty na temat ich postępów. I niech nie wiedzą, że je śledzisz. Nawet jeśli wpadną w jakieś kłopoty masz nie ujawniać swojej obecności. Wszystko jasne?"
"Jak w najczarniejszą noc," odparł Espinosa i wziąwszy lakrimę opuścił salon. Pare minut później ubrany w długi sięgający do ziemi płaszcz opuścił posiadłość podążając w tym samym kierunku co niedawno obie młode kobiety.
Przez pierwsze dwie godziny obie poruszały się nie zamieniając między sobą żadnego słowa. Dość wcześnie zatrzymały się na pierwszy odpoczynek.
"Nie napiłaś się przed wyjściem?" lekko drwiącym głosem stwierdziła Karen kiedy jej towarzyszka wyglądała dość blado.
"A ty co opiłaś się aż nadto?" odparła zauważając, że skóra Lilicy wciąż miała wygląd jakby była świeżo po posiłku.
"Nie tylko moja ostatnia ofiara była dość 'pożywna'," odparła uśmiechając się na wspomnienie niebieskowłosego mężczyzny. Choć powoli czuła jak krew jaką wypiła z niego zaczynała kończyć się i niedługo będzie również wyglądać równie blado.
"Jasne," powiedziała i zamyśliła się. Znajdowali się w pobliżu jakiejś wioski, gdzieś w pobliżu słyszała ludzi. "Idę zapolować, poczekaj tutaj," rzuciła tylko zostawiając płaszcz i pakunek a następnie znikneła w pobliskich zaroślach.
"Może też powinnam przed świtem poszukać jakiegoś pożywienie," mamrocąc pod nosem zielonowłosa kobieta spojrzała w niebo nad sobą. Znajdujący się w pobliżu Raul po chwili zastanowienia ruszył starając się być cicho za białowłosą kobietą.
'Więc jednak nie puściła nas same,' pomyślała Karen, która na wszelki wypadek wyostrzając swoje zmysły wyczuła w pobliżu znajomy zapach. 'Tylko czemu dotychczas ukrywał swoją obecność przed nami?' rozmyślała postanawiając nie mówić siostrze o jego obecności dopóki ona sama tego nie stwierdzi.
Poruszając się powoli zbliżała się do położonych na obrzeżach zabudowań wokół, których kręciło się pare osób. Przyczaiwszy się na granicy zarośli obserwowała szukając odpowiedniej ofiary. Minuty mijały ale żadna z osób nie przykuła jej uwagi aż w końcu kolejne osoby zaczeły znikać w pobliskich domach. Kiedy w obejściu kręciły się dwie może trzy osoby powoli wstała i wolnym krokiem wyszła z zarośli.
"Nie idziesz jeszcze spać?" spytał mężczyzna wciąż krzątającą się niedaleko niego kobietę.
"Jeszcze chwila. Nie chcę zostawiać niedokończonej roboty na jutro," odpowiedziała mu. Moment potem życzył jej dobrej nocy i sam udał się do pobliskiego domu zostawiając ją samą na dworzu. Zajmując się własną robotą nie zauważyła zbliżającej się z kierunku pobliskich zarośli kobiety.
"Piękna noc nieprawdasz," zaczeła na co kobieta zatrzymała się i spojrzała w jej kierunku. Zanim mineło zaskoczenie białowłosa kobieta dosłownie znikneła.
"Wydawało mi s...," nie dokończyła kiedy otrzymała poteżny cios w głowę z tyłu a świat wokół pociemniał. Niemal upadła na ziemię gdyby nie para rąk, które ją chwyciły. Trzymając swoją ofiarę spojrzała w stronę gdzie znajdowała się Karen.
"Oczywiście nie pomoże siostrze," westchneła i zaczeła powoli ciągnąć swoją zdobycz w kierunku zarośli nie niepokojona przez nikogo.
'Nie jest spełnieniem marzeń ale choć pożywię się na niej nieco,' pomyślała wciągając kobietę pomiędzy pierwsze z brzegu krzaki i na chwilę kładąc ją na ziemi. 'Może nawet daruję jej życie. Jest tak późno i nie wygląda na kogoś kto by później wspominał nocne zdarzenie.'
'Chyba co znalazła,' zamyśliła się Lilica słysząc dochodzące odgłosy z kierunku gdzie jej siostra udała się mimo to nie zamierzała jednak ruszyć się nawet o krok. A może jednak... ruszyć się i skorzystać odrobinkę ze schwytanej ofiary? 'Nie niech sama z niej skorzysta,' potrząsneła głową.
W tym czasie druga z przeklętych znów zaczeła ciągnąć za sobą nieprzytomną kobietę powoli oddalając się z nią od zabudowań.
"A ty nic tylko stoisz," powiedziała kiedy zbliżając się do zielonowłosej przeklętej tamta nie poruszyła się. "A może chcesz też skorzystać choć nie kiwnełaś nawet palcem?"
"Nawet jeśli," Karen powoli wstała, "byłabyś w stanie mnie zatrzymać?"
'Czyżby chciały walczyć teraz?' zamyślił się Raul przyglądając się rozgrywającej się scenie z odpowiedniej odległości.
"Może," białowłosa przeklęta puściła trzymaną kobietę, która bezładnie upadła na ziemię i uczyniła kilka kroków w kierunku zielonowłosej. "Tylko spróbuj a się przekonasz..."
Lilica powoli uczyniła kilka kroków przed siebie widząc powoli narastającą nerwowość w mimowolnych ruchach drugiej kobiety. W końcu staneła i tylko westchneła lekko.
"Jesteś bardziej głodna niż ja więc słabsza. Poza tym ja nieco dłużej mogłam doskonalić użycie mojej magii to tym bardziej nie miałabyś szansy wygrać. Dziś nie dam ci się sprowokować," spojrzała w kierunku leżącej osoby, która nieznacznie się poruszyła. "Naprawdę jesteś osłabiona skoro twoja ofiara już zaczyna odzyskiwać przytomność."
"Cholera," zakleła druga i szybko zwróciła się ku leżącej osobie. Naprawdę zdawała się wolno dochodzić do zmysłów więc szybko znalazła się obok niej i chwytając ją przewróciła na brzuch. Następnie złapała oba ramiona i nieco wykręciła je do tyłu krzyżując je na plecach leżącej kobiety, której twarz teraz była nieznacznie wciskana w piasek pobocza drogi.
"Widzę, że masz sytuację pod kontrolą więc się nieco przejdę. Tylko zatroszcz się aby była cicho," rzuciła Karen i powoli idąc zaczeła zbliżać się w kierunku gdzie ukryty znajdował się Espinosa.
'Czyżby wyczuła mnie?' przez chwilę zaniepokoił się przeklęty i szybko zmienił kryjówkę. Po oddaleniu się nieco od siostry Lilica zatrzymała się i skręciwszy się kontynuowała iście oddalając się od niego. 'Wydawało mi się,' stwierdził i wrócił do obserwowania białowłosej kobiety.
'Więc jednak wolisz nie odkrywać swojej obecności,' z uśmiechem stwierdziła przeklęta magini czując jak sługa jej matki zmienił miesjce ukrywania się. Zapewnie teraz znikneła mu częściowo z pola widzenia ale pewne bardziej był zajęty obserwowaniem drugiej z nich.
Powoli odzyskiwała przytomność kiedy poczuła, że leży na ziemi. 'To efekt utraty przytomności,' pomyślała i podjeła próbę wstanięcia. Ku jej zaskoczeniu ktoś zdawał się trzymać jej ręcę skrzyżowane na plecach jednocześnie lekko naciskając tak, że nie mogła sie podnieść.
"Więc w końcu się obudziłaś," usłyszała kobiecy głos z gdzieś nad nią. Próbowała obrócić chociaż głowę aby zobaczyć mówiącą do niej osobę ale nie przyniosło to dużego skutku.
"Jak będziesz grzeczna i nie rzucać się zbytnio nic poważniejszego ci się nie stanie. Jeśli jednak się będziesz szamotać kto wie...," kontynuował głos. Jeszcze kilka razy spróbowała zmienić pozycję jednak nie przyniosło to skutku więc poddała.
"Tak lepiej," ponownie odezwał się głos. "Może cię nieco zaboleć," powiedział i chwilę potem poczuła kilka ukłuć na szyji jakby ktoś wbił w nią zęby.
'Krew mhhmmm,' pomyślała białowłosa przeklęta delektując się życiodajnym płynem płynącym w dół jej gardła. Czuła jak powoli jej siły zaczynają wracać. A im więcej upiła tym bardziej zaczynała poluźniać swój uchwyt na trzymanej ofierze.
Na początku czuła strach, lęk o swoje życie czując jak nieznana kobieta zdawało się żywiła się jej krwią, że prawie nie zauważyła jak uchwyt na jej ramionach powoli poluźniał się. Przez chwilę myślała czy wykorzystać to aby spróbować próby ucieczki ale na razie jej umysł był zbyt przytłumiony dotychczasowymi zdarzeniami aby cokolwiek uczynić. Mijały sekundy, które dłużyły się prawie w wieczność kiedy w końcu coś w środku zaskoczyło.
"Ratunku, pomocy," krzykneła jednocześnie starając się z całych sił szarpnąć mając nadzieję na uwolnienie się. Zaskoczona białowłosa kobieta puściła ją na chwilę co wykorzystała aby podnieść się i podjąć próbę ruszenie na oślep przed siebie.
"O nie. Nie uda ci się to," wymamrotała kiedy otrząsneła się i ruszyła za próbującą uciec jej ofiarą. Ofiarą, która ponownie zawołała o pomoc.
"Mam cię," zaśmiała się kiedy nie dłużej niż po kilku chwilach znów ją chwyciła i rzuciła o ziemię na co tamta ponownie krzykneła prosząc o ratunek.
"Możesz krzyczeć i tak nie ma nikogo w okolicy poza tobą, mną i moją siostrą. Odciągneła cię dość daleko od zabudować więc nikt nawet cię nie usłyszy," powiedziała białowłosa kobieta.
W tym czasie Lilica po oddaleniu się na znaczną odległość zatrzymała się i zeszła nieco z polnej drogi zauważając coś leżącego niedaleko.
Ignorując ponawiane co chwilę krzyki swojej ofiary zatopiła ponownie kły w jej szyji i zaczeła bez pośpiechu pić krew.
---
Elfman wracał z zadania do gildii jedną z mniej uczęszczanych dróg kiedy gdzieś z mroków nocy usłyszał coś brzmiące jak wołanie. Zatrzymawszy się nasłuchiwał aby po chwili ponownie usłyszeć czyjeś wołanie o pomoc. Pomimo późnej pory i dającego się w znaki znużenia na skrzyżowaniu dróg, do którego się zbliżył skręcił w kierunku skąd słyszał głos kobiety.
'Ktoś się zbliża?' Karen obróciła nieznacznie głowę wciąż siedząc pochylona nad czymś leżącym na ziemi. Z przeciwnego kierunku niż znajdowała się jej siostra zaczeły dochodzić ją odgłosy kroków, które powoli przyśpieszały. 'Mogła chociaż uciszyć swoją ofiarę,' westchneła ciężko i powoli wstała.
Po kolejnym z krzyków przyśpieszył kroku niemal zaczynając biegnąć. Zajęty próbą dotarcia jak najszybciej do wołającej o pomoc poruszając się po drodze minął nie zwracając uwagę na częściowo zakrytą pobliskimi krzakami zielonowłosą młodą kobietę.
'Głupiec,' pomyślała widząc jak białowłosy mężczyzna przemknął po drodze nawyraźniej zbyt zajęty dobiegającymi z niedaleka krzykami aby zwrócić na nią uwagę. 'Mimo to chyba warto sprawdzić czy będzie potrzebowała mojej pomocy.'
Kiedy wyszła na drogę Strauss prawie dotarł na miejsce gdzie znajdowała się pozostała dwójka kobiet. Widząc jak białowłosa zdawała się pochylać nad drugą postanowił jakoś zareagować chwytając ją za ramię.
Przełykając kolejny łyk krwi w końcu usłyszała zbliżającą się do niej osobę. Na początku wzieła ją za Karen jednak chwilę potem ktoś chwycił i pociągnął na co zareagowała puszczając swoją ofiarę. Bez chwili przerwy odwróciła się i wyprowadziła silny cios pięścią, który sprawił, że osobnik który jej przerwał lekko zgiął się.
Korzystając z tego zamieszania osłabiona i nieco jeszcze krwiawiąca kobieta, którą białowłosa puściła powoli wstała.
"Proszę pomóż mi. Ona.. ona wypijała moją krew," niemal wykrzyczała w kierunku Straussa, który wyprostowywał się po dopiero co otrzymamym ciosie. Kiedy spojrzał wprost na osobę, która dopiero go uderzyła otworzył z zaskoczenia oczy.
"Lisanna?"
Słysząc swoje imię Vivaldi na chwilę zatrzymała się.
"Elfman," wymamrotał bezwiednie ale szybko potrząsneła głową. "Nie możesz być Elfmanem, którego znałam."
"To ty?" białowłosy również stanął nie wykonując żadnego ruchu. Patrząc na nią przypominała do złudzenia jego martwą siostrę jednak coś było nie tak tutaj. Nie to nawet, że powinna być martwa ale to co właśnie robiła kiedy się zjawił. Po nocy napadła na jakąś niewinną osobę i co zrobiła? Wypijała jej krew?
"Znasz ją?" zapadłą ciszę przerwała kobieta spoglądająca właśnie w kierunku Straussa przez co umkneła jej uwadze poruszająca się pomiędzy pobliskimi zaroślami postać.
"Ja..." zaczął na co Lisanna przerwała mu.
"Nie znam go. Wygląda jak ktoś kogo kiedyś znałam. I zresztą kto ci dał prawo odzywać się. Pożywienie nie ma tego prawa," powiedziała wciąż trzymając wzrok utkwiony w mężczyźnie przed sobą.
"Opuszczasz się siostro," po chwili doszedł ją głos Lilicy. Spoglądając przez ramię za siebie zobaczyła zielonowłosą przeklętą trzymającą pewnie osłabioną ubytkiem krwi kobietę.
"Spróbuj krzyknąć lub wydać jakiś głos a nie ręczę co z tobą zrobię," powiedziała poważnym głosem i na potwierdzenie poprawiła swój uchwyt sprawiając, że trzymana kobieta wydała jęk.
"Zrób coś z nią," powiedziała Karen i puściła trzymaną kobietę a następnie pchneła w kierunku Lisanny, która niemal w mgnieniu oka pojawiła się przed nią i chwyciła.
"Faktycznie nie nada mi się na nic już. A miałam zamiar puścić ją wolno," beznamiętnie stwierdziła Vivaldi i przesuneła jedną z dłoni na tył głowy trzymanej.
"Nie," zdołał krzyknąć Elfman kiedy zauważył ten ruch jednak było za późno. Jednym płynnym ruchem ręki Lisanna skręciła kark trzymanej osoby i puściła bezładne ciało, które z lekkim hałasem padło na ziemię.
"Kim jesteś?" wymamrotał wciąż starając się otrząsnąć z szoku jak na jego oczach osoba wyglądająca jak jego zmarła siostra zabiła z zimną krwią niewinną osobę.
"Zmuś mnie do odpowiedzi," odpowiedziała i dodała spoglądając w stronę Karen. "Ty też mi nie pomagaj."
"Jakbym to niby planowała. Jeśli nie poradzisz sobie ostatnie dwa lata pracy matki było na próżno," odparła całkiem spokojnym głosem Lilica. Oczywiście rozważała zwrócić swojej siostrze uwagę, że zabicie ofiary było może pochopnym ruchem ale skoro zdołała ściągnąć uwagę jednej osoby zostawienie jej żywą było ryzykowne. "Tak więc postoję sobie tutaj a ty zajmij się tym...Elfmanem czy jak go tam nazwałaś."
"To nie mój brat," wyraźnie zdenerwowała się Vivaldi, "tylko ty jesteś moją siostrą krwi." Ponownie odwróciła się w jej stronę jednak Karen już gdzieś znikneła. "Hmpf."
Choć czuł się nieco rozdarty wewnętrznie Elfman podjął ciężką decyzję, że bez użycia siły nie dowie się nic. Skupiając się zużył niemal resztki energi magicznej aby otoczyć swoje ciało wieloma niewielkimi płaskimi kwadratowymi płytkami, które zaczeły stopniowo znikać odsłaniając jego nowy wygląd. Największą różnicą do poprzedniego wyglądu była para pokrytych chityną odnóży wyrastających z jego pleców. W połowie rozdwajały się na pół a każdy z końców posiadał średniej długości ostry kolec.
"Interesująca postać. Ja też potrafię zmienić kształt," odpowiedziała niewzruszona i jej ciało zaczeły pokrywać fragmenty chitynowego pancerza. Zyskała koło pół metra dodatkowego wzrostu, w wielu miejscach wyrosły z ciała kolce a paznokcie zmieniły się w ostre pazury i szpony. Jej twarz również uległa transformacji w odrażające oblicze.
"Czyżbyś nagle stracił ochotę do walki?" zakpiła z niego wyciągając jedną z dłoni i zginając kilka z palców wykonała gest zachęcający do ataku.
W czasie kiedy Lisanna i Elfman zaczeli wymieniać bardziej lub mniej celne ciosy, kontry i wykonywać uniki Karen powoli zaczeła się zbliżać w kierunku przyczajonego niedaleko Raula. Widząc ją zaczął powoli przemieszczać się starając nie wydać żadnego niepotrzebnego dźwięku zdradzającego jego obecność.
"I tak wyczuwam twoją obecność więc możesz przestać się kryć. Chcę coś się spytać ciebie," powiedziała niezbyt głośno jednak na tyle aby usłyszął ją. Wiedziała, że Vivaldi jest zbyt zajęta walką aby usłyszała ją albo Espinosa.
"Jeśli nie pokażesz się po powrocie spytam się matki czemu nas śledzisz," dodała kiedy wciąż nie pozostawał w ukryciu. Zatrzymała się i przez chwilę myślała kiedy przyszedł jej do głowy ciekawy pomysł.
"Pamiętam, że jakiś czas temu mi pomogłeś zatuszować pewną drobną sprawę przed matką. Może w zamian za to, że nie wspomnę o zauważeniu twojej obecności dziś i przez resztę mojego i Lisanny zadania uznasz mój dług u ciebie spłaconym?"
Przeklęty przez dluższą chwilę dumał nad jej propozycją zanim nie odpowiedział wciąż pozostając w ukryciu. "Niech będzie. I nie zapomnij znaleść odpowiedniej kryjówki."
"Świt..." zamyśliła się i wtedy zauważyła, że straciły w miarę dużo czasu w tym miejscu. "Jeśli zaraz nie skończy walczyć nie zdążymy dotrzeć bez utraty większości krwi do zaplanowanego postoju na czas dnia."
Obróciła się i szybkim krokiem ruszyła spowrotem. Oboje magów wciąż było zajęte walką więc nie myśląc wiele błyskawicznie znalazła się za Elfmanem i celnie wymierzonym ciosem ogłuszyła go.
"Czemu?" Vivaldi wciąż w zmienionej chwili znalazła się obok niej i chwyciła ją nieco podnosząc nad ziemię. "Przerywasz mi zabawę."
"Miałyśmy zdążyć do ustalonej kryjówki przed świtem. Jeślibyś straciła choć trochę więcej krwi nie zdążyłybyśmy tam," zachowując spokój odpowiedziała jej. "Chyba, że chcesz zużyć nieco z zapasu krwi jaki ci dała matka..."
"Świt...tak," powoli zaczęła zmieniać kształt na powrót odzyskując ludzką formę. "Pora ruszać," powiedziała puszczając Lilicę i idąc w kierunku leżących niedaleko rzeczy.
"Czy aż potrzeba było abyś użyła pomniejszej formy?" spytała kiedy już ruszyły.
"Widziałaś. Sam użył magii transformującej. Nie wiedziałam, że jednak mimo wszystko był dość zmęczony aby móc mi coś zrobić," powiedziała całkiem beztrosko Lisanna na co Karen się roześmiała. "Co cię tak rozbawiło?"
"Spotkanie z twoim bratem," odparła jej zielonowłosa przeklęta.
"To nie mój brat. On... on został w Edolas," powiedziała z lekkim smutkiem Lisanna. "Teraz ty jesteś moją siostrą."
While AFF and its agents attempt to remove all illegal works from the site as quickly and thoroughly as possible, there is always the possibility that some submissions may be overlooked or dismissed in error. The AFF system includes a rigorous and complex abuse control system in order to prevent improper use of the AFF service, and we hope that its deployment indicates a good-faith effort to eliminate any illegal material on the site in a fair and unbiased manner. This abuse control system is run in accordance with the strict guidelines specified above.
All works displayed here, whether pictorial or literary, are the property of their owners and not Adult-FanFiction.org. Opinions stated in profiles of users may not reflect the opinions or views of Adult-FanFiction.org or any of its owners, agents, or related entities.
Website Domain ©2002-2017 by Apollo. PHP scripting, CSS style sheets, Database layout & Original artwork ©2005-2017 C. Kennington. Restructured Database & Forum skins ©2007-2017 J. Salva. Images, coding, and any other potentially liftable content may not be used without express written permission from their respective creator(s). Thank you for visiting!
Powered by Fiction Portal 2.0
Modifications Š Manta2g, DemonGoddess
Site Owner - Apollo