Fairy Tail: Więzy krwi | By : Ormael13 Category: Misc. Non-English > Anime Views: 1008 -:- Recommendations : 0 -:- Currently Reading : 0 |
Disclaimer: Fairy Tail i wszelkie postacie tam występujące są własnością Hiro Mashima. Nie mam żadnych zysków z pisania tego fanficka. |
Rozdział 3: (R)Ewolucja
Kiedy oddaliła się na znaczna odległość zatrzymała się. Rozejrzała się wokół nie zauważając nikogo więc nieśpiesząc się poprawiła nieco ubranie. Także swędzenie zaczynało powoli zanikać.
"Chyba czas wracać," spojrzała w niebo rozmyślając czy zdąży wrócić do posiadłości przez świtem. Wtedy zbliżył się do niej niski mężczyzna.
"Ah to tylko ty. Nie strasz mnie tak," odparła lekko zdenerwowana.
"Nie moim zamiarem straszyć ciebie. Musimy wrócić jak najszybciej. Lilith będzie bardzo zadowolna, że łowy się ci udały," odparł niskim głosem i spojrzał czekając kiedy Lilica ruszy. Kiedy znów zaczęła poruszać się podążył za nią cicho i bezszelestnie jakby był jej cieniem.
---
'Co się ze mną dzieję?' próbowała znaleść logiczne wyjaśnienie Edo-Karen. Kwadrans a może dwie godziny wcześniej pamięta spotkanie monstrum, które brutalnie niemal rozszarpało jakiegoś człowieka przed jej oczami a potem zmieniło się w jej sobowtóra. Potem coś jej zrobiła, że straciła przytomność. Czy może wspominała coś o wyssaniu jej do sucha.
"Wyssanie?" spojrzała na swoje dłonie i nieco przeraziła się. Były nieco pobrudzone krwią. Czy była to jej własna czy obca też nie wiedziała. W sumie to nawet nie wiedziała gdzie teraz jest. Powoli szła przed siebie nie czując się dobrze a nawet dość źle. Ledwo powłóczyła nogami czując jak siły opuszczały ją ale musiała dojść do jakiegoś z miast, które znała.
"Tak głodna," wymamrotała kiedy poczyła burczenie w brzuchu. Usiadła na poboczu drogi rozmyślając co robić dalej. Mineło może dwadzieścia lub więcej minut kiedy usłyszała jak ktoś się zbliżał. Lekko przerażona ukryła się w pobliskich krzakach kiedy na drodze pojawił się niewielki wóz ciągnięty przez parę koni. Na chwilę przystanął będąc zaledwie pare metrów od niej i woźnica rozejrzał się wokół badawczo. Odruchowo przykucneła mocniej starając się nie zdradzić swojej obecności tak, że po dłuższej chwili mężczyzna pociągnął lejce i konie ruszyły znów.
"Uff," westchneła i zaczęła powoli rozluźniać się kiedy poczuła czyjeś ręce chwytające ją od tyłu, Jedna z nich zakryła jej usta tak, że nie zdołała wydać żadnego krzyku kiedu poczuła dziwny się sennie i dość szybko usneła.
"Dobra robota," stwierdził wożnica kiedy parenaście minut potem jego kompan położył Karen na wozie. Pobieżnie spojrzał na dziewczynę kiedy drugi wsiadał na wóz.
"Myślisz, że się nam przyda do czegoś?" spytał drugi mężczyzna kiedy powoli związywał dłonie i stopy leżącej dziewczyny. Potem założył knebel na usta i upewnił się, że nie udusi się przypadkiem położył ją obok siebie.
"Jeśli nie będzie się zbytnio stawiać podczas 'tresury' możemy zarobić nieco sprzedając ją w Bosco," odpowiedział nieco poganiając konie. Odpowiedział mu ściszony śmiech towarzysza.
'Co się stało?' pomyślała kiedy zaczeła się budzić. Próbując się nieco poruszyć poczuła, że jej nogi i ręce były związane. Zaczełą nasłuchiwać słysząc tylko rytmiczny odgłos obracających się kół i od czasu do czasu rżenie koni.
'Jesteś związana to oczywiste,' odpowiedział jakiś głos, który zdawał się dobiegać rozbrzmiewać w jej głowie.
'Związana?' mimowolnien powtórzyła tkwiąc nieruchomo.
'Mogłabym uwalnić ciebie ale nie mogę bez twojej współpracy,' ponownie odezwał się głos.
'Kim jesteś?' spytała wciaż nie zauważajać aby dwójka osób, którzy byli w pobliżu jej zdradzali oznaki słyszeni jakiegokolwiek głosu.
'Zadajesz dziwne pytania,' głos był wyraźnie zawiedziony. 'Szczególnie po ofercie pomocy.'
'Nie znam ciebie nawet,' odparła wciąż niepewna co do zamierzeń swojej rozmówczyni.
'Wystarczy, że mnie na chwilę wypuścisz. Resztą się zajmę za ciebie,' głos zdawał się kusić ją. 'Zaraz zauważą, że się obudziłaś. Wtedy stracimy element przewagi jaki wciąż mamy.'
"Chyba się poruszyła," powiedział jeden z mężczyzn na co drugi zatrzymał wóz i obrócił się.
"W końcu. Już myślałem, że użyłeś za mocnego zaklęcia i będzie spała całą drogę."
'Widzisz. Już wiedzą, że nie śpisz. Jeszcze nie jest za późno abyś pozwoliłą mi działać,' głos zaczynał okazywać oznaki zniecierpliwienia. Jedne z mężczyzn wyciągnał niewielki nóż i chwytając Karen posadził machając nim przed jej oczami.
"Będziesz grzeczna czy chcesz aby niechcący została pocięta nieco?" spytał powoli przesuwając koniuszego ostrza po jej policzku. Nie odpowiedziała czując paraliżujący strach choć może nie taki jak wcześniej kiedy spotkała...siebie.
'Jeszcze możesz mnie uwolnić. Pomyśl zanim nie będzie za późno. Przecież wiesz, że tego chcesz, prawda? Pokazać tej dwójce, zę nie jesteś słabą i bezbronną ofiarą?' głos kusił ją.
'Nie chcę,' wciąż próbowała przeciwstawić się podszeptom.
"Rozumiesz w ogóle co do ciebie mówię? A może jesteś niema?" trzymający nóż mężczyzna zdawał się niecierpliwić i zatrzymawszy go nieco mocniej przycisnął do jej twarzy, tak że czuła chłod metalu.
'Naprawdę chcesz tu zginąć? Czy może chcesz przeżyć? Oni nie zdają się mieć dobrych zamiarów wobec ciebie,' głos niestudzenie szeptał do niej. Zdawał się tak bardzo podobny do jej własnego głosu. Czemu nagle zaczęła słyszeć głos i czy mogła mu wierzyć?
"Niech to zdaje się, że jest niemową," rzucił woźnica. "A moglibyśmy dostać znacznie więcej gdyby mówiła."
"Nie ona potrafi mówić i zmuszę ją aby udowodniła to," z lekko demonicznym wyrazem twarzy powiedział jego towarzysz i mocniej przycisnął trzymany nóż, tak że jego ostrze rozcieło kawałek skóry na jej policzku.
'Czujesz to? To twoja krew. Oni nie są przyjaźni i chcą tylko cię zranić,' głos z nieustającą determinacją mówił do Karen.
'Krew... Tak dziwnie zaczynam się czuć...' zielonowłosa dziewczyna zaczeła przymykać oczy.
"No dalej pokaż, że nie jesteś niemową," zauważył jak zaczeła przymykać powieki. "Nie próbuj udawać także, że zasłabniesz nam tutaj zaraz." Przesunął nóż i kiedy jego koniec oderwał się od jej twarzy położył go ubrudzonego jej krwią obok siebie chwytając ją za ubranie. Krew z rozciętego policzka zaczeła powoli spływać po twarzy na szyję i zaczełą wsiąkać powoli w jej ubranie.
'Zranił ciebie, zranił NAS. Czy pozwolisz mu tak traktować CIEBIE? Tylko chwila i naprawię to. Jedna króciutka chwila wystarczy abym zrobiła co trzeba?'
"Chwilka...tylko chwilka..." wyszeptała ledwo słyszalnym głosem zielonowłosa dziewczyna zanim nie powieki jej oczu całkiem nie zetkneły się. Usłyszawszy to lekko uniósł brew.
"A jednak możesz mówić," niemal triumfalnie powiedział i spojrzął w stronę swojego kompana. "A mówiłem, że potrafi mówić. Teraz tylko opatrzymy jej ranę i będzie warta znacznie więcej niż gdyby naprawdę była niemową."
Powoli znów otworzyła oczy i utkwiła swoje spojrzenie w trzymającym ją mężczyźnie.
"Co znowu?" spytał widząc przez chwilę jakiś błysk w jej brązowych źrenicach, które zdawały się teraz tak zimne i bezwzględne. Wcześniej wydawały się takie pełne lęku i przerażenia a teraz były tak całkiem odmienione. Także zdawało mu się, że co ledwo słyszalnym głosem powiedziała.
"Coś mówiłaś? Wiesz przecież, że własności nie mogą mieć swojego zdania," powiedział i wziąwszy zamach uderzył ją w twarz z dużą siła tak, że aż ją odwróciła.
"Powiedziałam, że Karen chwilowo jest nieosiągalna. Ale za to jestem ja...." kiedy wypowiedziała ostatnie słowo naprężyła wszystkie mięśnie i niemal bez problemu rozerwała krępujące ją więzy.
"Coś ty zrobiła dziwko?" zdążył powiedzieć zanim nie uderzyła go z dużą siłą w tors dosłownie zrzucając z wozu. Wokół jej ciała cienie zaczeły się poruszać jakby ożyły i z jednego zaczeła wyrastać cienista macka.
"Co się dzie..." woźnica nie dokończył kiedy macka niedbale chwyciła go za nogę i wyrzuciła gdzieś w bok. W tym czasie Karen otarła krew z policzka a następnie zlizała krew z palców. Cienie zaczeły gromadzić się wokół niej otaczając ją częściowo na kształt upiornego pancerza. Macka, która zrzuciła woźnice zdawała się teraz upodobniać się do cienistego ogona kiedy z cienia pokrywającego jej plecy zaczeło wyrastać kilka par półprzezroczystych macek.
"Ścierwa jak ty nie ma prawa mówić," powiedziała po tym jak zeskoczywszy wylądowała na pierwszym z mężczyzn. Mimo, że kolejny raz zamachnął się pięścią próbując ją uderzyć jedna z macek schwyciał jego ramię i zaczeła odginać w odwrotnym kierunku.
"Czym jesteś?" zapytał wciąż próbując zachować resztki opanowania a także sięgnąć po ukryty w nogawce nóż. Nie odpowiedziała powoli nachylając się nad nim i lekko rozchylając wargi, w których mógł dojrzeć znacznie wydłużone kły. Bez ostrzeżenia wbiła je w jego szyję i zaczeła pić wypływającą z ran krew. Mimo, że czuł ból spowodowany ugryzieniem ku swojemu zaskoczeniu czuł też dość znaczną euforię.
"Zostaw mojego brata potworze," drugi z braci po tym jak otrząsnał się po zrzuceniu z wozu z gołymi pięściami rzucił się na nią. Uderzał w zasadzie na oślep w jej plecy jednak ona nie okazywała oznak aby odczuwała to. Jedynie jedna lub dwie macki owineły się wokół jego nóg i pociągneły sprawiając, że stracił równowagę.
"Aż tak ci śpieszno?" spytała kiedy przerwała wypijanie swojej obecnej ofiary. Kilka macek owineło się wokół jego ciała i uniosło go tak, że znajdował się teraz przed nią. Przesuneła szybko dłonią po jego szyji znajdując włąsciwe miejsce a następnie zatopiła w nim swoje kły. Tym razem on poczuł jednocześnie ból i euforię kiedy spijała go. Rana na jej policzku dawno się zagoiła i teraz każdy łyk sprawiał, że odzyskiwała powoli pełnię sił.
'Starczy,' gdzieś w głębi jej głowy rozbrzmiał cichutki głos.
Przed chwilą uwolniony mężczyzna podniósł się powoli i widząć jak zielonwłosa kobieta otoczona cieniami trzymała w swoim uścisku jego brata rozejrzał się wokół szukając czegokolwiek.
"Ty dziwolongu," krzyknął rzucając dwoma największymi kamieniami jakie znalazł obok siebie. Oba trafiły ją w tył głowy sprawiając, że oderwała się od trzymanego mężczyzny zostawiając końce kłów w jego szyji. Również cieniste macki, które go trzymała w momencie uderzenia jej zacicneły się mocniej sprawijąc, że trzymany zawył z bólu. Nie puszczajać go ani nawet poluźniajać uchwytu obróciła się spoglądajać w kierunku drugiego z mężczyzn, kiedy jej ułamane kawałki zębów odrastały.
'Mówię starczy,' głos w głowie powtórzył nieco głośniej.
"Mówiłeś do mnie?" uniosła lekko jedną brew kiedy jeszcze bardziej zacineła macki wokół trzymanego mężczyzny na co tylko jęknął ponownie. Spojrzała w bok i lekko uśmiechnąłwszy się całkiem poluźniła uchwyt.
"Tak," kątem oka oceniał sytuację. Czy zdąży ją jakoś minąć i dobiec do wozu czy nie. Na razie zdawała się stać nieruchomo a w zasadzie ponownie pochyliła się nad jego bratem. 'Szansa.'
'Przestań już,' zielonowłosa kobieta lekko zmrużyła oczy kiedy głos znów stał się nieco donośniejszy.
Nie obchodziło go dlaczego nagle na chwilę przestała się poruszać a nawet znieruchomiała. Wykorzystał ten moment aby rzucić się ku wozowi i wskoczyć na niego.
"Odejdź od niego," zagroził jej wychylając głowę z nad brzegu wozu jednocześnie szukając jakiejś broni na jego podłodze.
"Bo co?" spojrzała w jego kierunku i cienie wokół nich znów zaczęły poruszać się jakby miały własny rozum. "Nie wydajesz się tak pewny jak wtedy kiedy miałeś ją związaną, tak całkiem bezbronną przed sobą. Zaczynasz się zachwywać jak zaganiane w róg zwierzę."
'Zostaw ich,' głos coraz głośniej rozbrzmiewał w jej uszach.
"Nie twój interes," odburknął znalawszy upuszczony wcześniej nóż. Nie poruszyła się zdając się walczyć z czymś więc szybkim susem znalazł się po drugiej stronie wozu. Spojrzał w stronę leżącego mężczyzny, który powoli podnosił się. Dziewczyna zaś zdawała się gdzieś zniknąć więc powoli rozglądając się wokół podszedł do niego.
'Miała być chwila,' Karen potrząsneła głową kiedy głos znów rozbrzmiał w jej głowie.
'Nie. Chcesz tak samo jak ja aby zapłacili za to co ci chcieli zrobić.'
'Nie chcę tego...'
"Jak z tobą?" spytał szeptem kucając przy siedzącym mężczyźnie wciąż co chwilę rozglądając się wokół.
"Jestem tylko nieco poturbowany," odparł wyciągając kawałki zębów ze swojej szyji. Po szyji pociekły dwie niewielki strużki krwii. "Co się z nią stało?"
"Musi być wciąż gdzieś w pobliżu," powiedział wpartując się w dziwnie poruszające się wokół cienie. Na moment zdawało się, że widział jakiś niewyraźny kształ pomiędzy nimi.
"Tęskniliście za mną?" dotarł do nich głos zza kiedy wokół każdego owineła się para macek. Cienie tańczące wokół nich zatrzymały się i zaczęły skupiać się w jednym miejscu, w którym zaczęła się wyłaniać z nich.
"Znów muszę was ukarać," zachitotała powoli patrząc na jednego a potem drugiego. Jednak na chwilę znieruchomiała a jej oczy na chwilę straciły swój drapieżny i bezlitosny wyraz.
'Już nie są dla mnie zagrożeniem.'
'Jesteś tego pewna?' Karen chwyciła się za głowę jakby walczyła ze sobą mimowolnie zacieśniając uchwyt macek na swoich ofiarach.
"Najpierw...ciebie," powiedziała głosem, który okazywał oznaki zmęczenia i przyciągneła jednego z nich bliżej tak, że mogła bez problemu wbić kły w niego. Znów poczuł mieszankę bólu i ekstazy kiedy powoli pozbawiała go krwi.
'Mówiłam dość,' rozbrzmiał głos w jej głowie i Karen zamkneła oczy nie przerywajać jednak nawet na chwilę pić odżywczą czerwoną substancję. Po dłuższej chwili otworzyła je i znów miała pełne przerażenia lęku oczy. Natychmiast cofneła twarz i spojrzała przerażona na dwójkę mężczyzn, którzy byli unieruchomieni jakimiś cienistymi mackami.
'Nie,' odwróciła się i zaczęła biec na oślep przed siebie. Pozbawione podtrzymującej je woli macki znów stały sie zwykłymi cieńmi uwalniając obu mężczyzn.
'Co się ze mną stało?' Karen zatrzymała się daleko od miejsca i kucneła przerażona pod jednym z drzew. Pocierając brodę zauważyła, że były na niej resztki krwi. Czuła się niesamowicie dobrze, nasycona, silna jednak wywoływało to jej przerażenie. Ci dwaj mężczyźni... zanim na chwilę straciła przytomność a potem kiedy odzyskała...
"Co mi się przytrafiło?" spojrzała na swoje dłonie. Jednak szybko zauważyła, że ma trudności z nabraniem powietrza. Siegając do swojego ubioru nieco poluźniła go.
'Nienawidzę cię,' zabrzmiało echo w jej głowie. 'Naprawdę ale niewiele mogę zrobić na razie.'
'Czy.. czy to twoja sprawka?' jej pytanie zostało bez odpowiedzi. Powoli wstała i ruszyła ponownie przed siebie nie mając pojęcia dokąd dojdzie. Byle iść nie zatrzymując się, byle nie musieć myśleć co się stało na tamtym wozie albo wcześniej. Życie Karen było takie proste dotychczas a ostatnie godziny całkowicie wywróciły je do góry nogami.
"Wyglądasz na zagubioną duszę," usłyszała niski basowy głos. Zatrzymawszy się rozejrzała się wokół jednak nie dostrzegła nikogo. Uznając, że się przesłyszała ruszyła dalej.
"Twoją duszę spowijają cienie i nie tylko," głos odezwał się znów.
"Wcale ciebie nie słyszę," potrząsneła głową i przyśpieszyła kroku. 'To kolejne omany. Zaraz to się wszystko skończy i okaże się snem czy czymś podobnym.'
"Nie możesz uciekać od przeznaczenia jakie czeka na ciebie," głos zdawał się docierać gdzieś z góry. Jednak kiedy przez chwilę spojrząła w górę nie zauważyła nikogo może poza czymś przypominającym olbrzymi cień unoszący się nad nią.
"Jeśli nie zrobisz nic cienie pochłoną ciebie kompletnie. Przed chwilą poddałaś się swojemu cieniowi i sama widziałaś gdzie to doprowadziło," kolejny raz głos odezwał się.
"To się nie zdarzyło. Ty także nie istniejesz," wymamrotała nie próbując ponownie patrzeć nad siebie. Wtedy przed nią pojawił się jakiś cienisty kształt. Kiedy zbliżyła się uderzyła jakby był tam jakiś materialny obiekt. Lekko przestraszonym wzrokiem spojrzała przed siebie widząc parę olbrzymich oczy wpatrujących się w nią wprost z cienia.
"Nie jesteś młoda ale wciąż widzę w tobie potencjał. To jednorazowa oferta. Pójdź ze mną albo pozwól aby twój cień pewnego dnia pochłonął ciebie tak, że nic nie zostanie z ciebie a tylko ona," głos dobiegał z olbrzymiego cienistego kształtu przed nią.
"Kim jesteś?" wciaż niepewnym głosem spytała.
"Chodź a dowiesz się wszystkiego," z masy ku niej wyciągneła się olbrzymia łapa zakończona pazurami.
Przez dłuższą chwilę wachała się. Pare godzin tem temu by uciekła z krzykiem wrzeszczą w niebogłosy a teraz....teraz się wachała. W końcu wyciągneła swoją dłoń i kiedy dotkneła olbrzymią łapę cień zaczął zmieniać się w olbrzymiego gada ze skrzydłami.
"Chodź dziecko. Wiele przed nami a czasu coraz mniej," powiedział kiedy rozpostarł skrzydła.
While AFF and its agents attempt to remove all illegal works from the site as quickly and thoroughly as possible, there is always the possibility that some submissions may be overlooked or dismissed in error. The AFF system includes a rigorous and complex abuse control system in order to prevent improper use of the AFF service, and we hope that its deployment indicates a good-faith effort to eliminate any illegal material on the site in a fair and unbiased manner. This abuse control system is run in accordance with the strict guidelines specified above.
All works displayed here, whether pictorial or literary, are the property of their owners and not Adult-FanFiction.org. Opinions stated in profiles of users may not reflect the opinions or views of Adult-FanFiction.org or any of its owners, agents, or related entities.
Website Domain ©2002-2017 by Apollo. PHP scripting, CSS style sheets, Database layout & Original artwork ©2005-2017 C. Kennington. Restructured Database & Forum skins ©2007-2017 J. Salva. Images, coding, and any other potentially liftable content may not be used without express written permission from their respective creator(s). Thank you for visiting!
Powered by Fiction Portal 2.0
Modifications Š Manta2g, DemonGoddess
Site Owner - Apollo